sobota, 23 września 2017

Czy warto zamawiać kosmetyki z Korei?

Czy warto zamawiać kosmetyki z Korei?
Od ponad roku interesuję się koreańską pielęgnacją skóry. W związku z tym od czasu do czasu kupuję koreańskie kosmetyki, przeważnie bezpośrednio z Korei. Zamawiając produkty z Korei mam większy wybór, poza tym ceny są znacznie niższe, nawet po doliczeniu kosztów wysyłki. Na przesyłkę zwykle czekam 7-14 dni, więc nie tak długo :) 
Swoje pierwsze w życiu zamówienie złożyłam w sklepie RoseRoseShop na Ebayu (KLIK), możecie je zobaczyć na powyższym zdjęciu .  Nie pamiętam już dokładnych cen, ale maski w płacie były znacznie tańsze niż w Polsce, za to puder panda nie był dostępny w Polsce. Kosmetyki są oryginalne, nie są to podróbki. Sklep działa cały czas, można tam znaleźć bardzo fajne cudeńka. Jak większość koreańskich sklepów na Ebayu RoseRoseShop oferuje darmową dostawę do Polski. Zapłacić można kartą lub przez PayPal, nie ma z tym żadnego problemu. Kosmetyki przychodzą ładnie zapakowane, niestety sklep skąpi próbek -  szkoda, bo zawsze się cieszę kiedy mogę coś przetestować. 
Drugie zamówienie złożyłam w sklepie Cosmeticmarket2012, również na Ebayu (KLIK). W tym przypadku przesyłka również dotarła bardzo szybko, po kilku dniach była już u mnie. Wszystko przyszło ładnie zapakowane, sprzedawca dorzucił też kilka próbek. Produkty oczywiście były oryginalne.
Kolejne zamówienia składałam w sklepach Bringbringshop (KLIK), Beautynetkorea (KLIK) i Seoulcosmetics (KLIK). Podobnie jak w poprzednich przypadkach, tutaj też kosmetyki przyszły szybko i bezproblemowo.Najbardziej martwiłam się o zamówienie próbek kosmetyków Tonymoly z serii Pokemon, wybrałam sprzedawcę, który miał nieco mniej komentarzy (KLIK). Na szczęście wszystko dotarło na czas, bez żadnych nieprzyjemności.

Czy warto zamawiać na Ebayu?

Pewnie, tylko trzeba wybrać sprawdzonego sprzedawcę. Najpierw należy się upewnić, że towar jest wysyłany z Korei, potem trzeba zerknąć na komentarze. Jeśli widzimy konto, które wystawia setki albo tysiące kosmetyków, z wysyłką z Korei i tysiącem komentarzy to możemy śmiało zamawiać. W razie potrzeby Ebay oferuję ochronę kupujących, nie wiem w jaki dokładnie sposób ona działa (na szczęście nie musiałam z niej korzystać) ale z tego co słyszałam nie ma problemu z odzyskaniem pieniędzy za nieotrzymane zamówienie. 

Jak nie Ebay, to gdzie indziej można zamówić kosmetyki? 

Poza Ebayem złożyłam raz zamówienie w sklepie roseroseshop.com. Minusem była płatna przesyłka (ja płaciłam 17$ za poniższe zamówienie), ale za to ceny sa zdecydowanie niższe niż te na Ebayu. Jest też większy wybór produktów, a maski w płacie nie są sprzedawane w trójpakach, tylko jako pojedyncze sztuki. Zamówienie opłaciłam za pomocą PayPal, wysyłka była rejestrowana i dotarła w kilka dni. 
Jest jeszcze cała masa innych sklepów, z których jednak jeszcze nic nie zamawiałam. Jak tylko coś zamówię to od razu się pochwalę :) 
Zamawiacie coś z Korei? Może wolicie polskie sklepy? Dacie znać w komentarzu :)

Zapraszam wszystkich na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/jednafiga/, jak będzie 100 polubień to zrobię rozdanie :)

środa, 20 września 2017

Poznań - Berlin w jeden dzień, czyli krótka podróż po stolicy Niemiec

Poznań - Berlin w jeden dzień, czyli krótka podróż po stolicy Niemiec
Od dawna marzyła mi się wycieczka do Berlina. W Niemczech byłam już kilka razy, ale nigdy nie byłam w stolicy. W końcu po długim czasie doczekałam się swojej wycieczki i pojechałam do Berlina :D
Na wstępie powiem, że wycieczka bardzo mi się podobała, jestem z niej zadowolona na 120% - było ekstra i na pewno tam wrócę. Zwiedziłam wiele ciekawych miejsc - pałac Charlottenburg, Plac Poczdamski i Sony Center, Bramę Brandenburską, Alexanderplatz i wiele innych. Oczywiście nie mogło też zabraknąć czasu na zakupy - byłam w różnych drogeriach, Primarku, Rewe i innych sklepach. Jeśli interesuje Was jak zorganizowałam swoją wycieczkę, gdzie byłam i co kupiłam to zapraszam do lektury :) 
Mieszkam w Poznaniu, więc stąd zorganizowałam sobie wyjazd. Miałam niemały problem z transportem, zaczęłam nawet rozważać autostop, ale w końcu zdecydowałam się na Polskiego Busa. Wyjazd z Polski był o godzinie 4:20 (baaaardzo wcześnie :( ), powrót z Niemiec o 21. Tak więc miałam cały dzień na zwiedzanie i zakupy, wręcz cudownie :) Z dotarciem na miejsce nie było żadnego problemu, po drodze przeszliśmy kontrolę celną, która trwała niecałe 5 minut. Z lekkim opóźnieniem dotarłam do przystanku Berlin ZOB.  Jeśli chcemy jechać Polskim Busem do Berlina mamy do wyboru dwie stacje - jedna znajduje się w pobliżu lotniska i raczej nie leży zbyt blisko centrum, druga to ZOB, leży niedaleko centrum i ma znakomity dojazd. Tak więc jeśli chcecie się wybrać na zwiedzanie miasta proponuję zakupić bilet do drugiej stacji. 
Po mieście przemieszczałam się komunikacją miejską, jest ona bardzo łatwa do ogarnięcia. Z pomocą Google Maps bez problemu znalazłam właściwy pociąg czy autobus, Google prowadziło mnie dosłownie pod sam przystanek. Sama komunikacja miejska w Berlinie jest bardzo przejrzysta i prosta w obsłudze. Bilet kupiłam na dworcu, wybrałam wariant całodobowy  - za 7 € mogłam jeździć do woli całą komunikacją miejską. 
Zwiedzanie miasta rozpoczęłam od Pałacu Charlottenburg. Jest to na prawdę piękna budowla, można ją zwiedzać pewnie cały dzień, w dodatku obok jest wielki ogród pałacowy. Na miejsce dojechałam metrem, obyło się bez żadnych problemów. 
Po zwiedzeniu pałacu pojechaliśmy autobusem w okolice Bramy Brandenburskiej. W pobliżu było mnóstwo turystów, prawdziwy tłok. Potem przyszła pora na jedzenie i kawę. Znaleźliśmy miłą (i tanią!) kawiarnię, niestety nie podam miejsca ani nazwy bo najzwyczajniej w świecie zapomniałam gdzie to było :(
Od Bramy Brandenburskiej przeszliśmy spacerem w okolice Placu Poczdamskiego. Tam wpadliśmy do centrum handlowego Mall of Berlin, które w środku przypominało mi w pewien sposób Stary Browar. W galerii nie zabawiliśmy zbyt długo, weszliśmy tam głównie z myślą o toalecie, chcieliśmy też trochę odpocząć. Tym co mnie najbardziej zaskoczyło była wielka zjeżdżalnia - z 3 piętra każdy odważny ochotnik mógł sobie zjechać. Bardzo fajny pomysł :)  
Sam Plac Poczdamski zachwycił mnie swoją architekturą. Wygląda bardzo nowocześnie. Szczególnie spodobała mi się przykryta dachem centralna część placu, wyglądała fenomenalnie - z przyjemnością zostałam tam na dłużej, żeby odpocząć i napić się w spokoju kawy. Po drodze weszłam też do drogerii Muller, akurat tutaj miałam problem żeby trafić, mój GPS pokazywał, że drogeria jest na środku trawnika. Trafiłam na nią dopiero potem, kiedy weszłam do metra - drogeria była po prostu pod ziemią.
Z Placu Poczdamskiego pojechaliśmy metrem na Alexanderplatz. Od razu po wyjściu z metra zobaczyłam najbardziej pożądany przeze mnie sklep - Primark. Od razu do niego weszłam! 
Primark na Alexanderplatz jest duży, ma aż 3 piętra. W środku były tłumy, głównie obcokrajowców - było tam też sporo Polaków. Jest bardzo duży wybór ubrań, dodatków i rzeczy do domu. Mnie skusiło kilka rzeczy, całe zakupy możecie zobaczyć na dole - kupiłam jegginsy, dwie paczki skarpetek Pusheen, czapkę i kosmetyczkę, przy kasie wzięłam jeszcze malutką świeczkę zapachową. Całe zakupy kosztowały mnie 20 €, czyli niezbyt wiele biorąc pod uwagę ile rzeczy kupiłam. 
Na Alexanderplatz poszłam też do DM, niestety okazało się zamknięte - ale co tam, jest przecież metro :) Po przejechaniu jednej stacji trafiłam w bardzo fajny zakątek miasta, pełen małych kawiarni i barów. Tam też trafiłam do DM, gdzie zaopatrzyłam się głównie w zapas kosmetyków Balea. Potem zajrzałam jeszcze do Rewe, tamtejszego marketu spożywczego. Po zakupach przyszła pora na powrót na dworzec - uwierzcie mi, z torbą wypchaną tymi wszystkimi rzeczami nie było to łatwe, wszystko ważyło ponad 15 kg :( 
Podsumowując, sam wyjazd był bardzo przyjemny. Pomimo tego, że miasto jest wielkie ani razu się nie zgubiliśmy, nigdy nie było problemu ze znalezieniem odpowiedniego miejsca (no może nie licząc Mullera :D ). Nie było też problemu z językiem - po niemiecku znam dosłownie kilka słów, ale każda  osoba którą spotkałam mówiła po angielsku, nie miałam więc żadnego problemu z komunikacją. Ogólnie wszyscy są tam przyzwyczajeni do obcokrajowców, więc język nie stanowił dużej bariery. Również tablice informacyjne i biletomaty są po angielsku (podobno niektóre biletomaty są nawet po polsku). 
Samo miasto bardzo mi się spodobało, chociaż nie zauważyłam jakiejś ogromnej różnicy między Berlinem a Poznaniem - wiadomo, że Berlin jest większy, ale jeżdżąc po mieście wcale tego nie odczuwałam. Z przyjemnością tam wrócę, już myślę o kolejnej wyprawie - moja koleżanka chce jechać na zakupy do Primarka, więc pewnie się z nią zabiorę (może nawet stopem pojedziemy :D). Polecam to miasto, nie tylko na zakupy, przede wszystkim na zwiedzanie. Na jednodniową wycieczkę będzie w sam raz (o ile mieszkacie na zachodzie kraju i dojazd nie zajmie Wam za dużo czasu). 

Teraz przyszła pora na szybkie omówienie zakupów, chociaż myślę, że wszystko i tak pojawi się niebawem na blogu. Na tym zdjęciu możecie zobaczyć całość zakupów, przyznacie, że sporo tego? :D
Zakupy z Primarka:
Całość: 




Byłyście może w Berlinie? Dajcie koniecznie znać w komentarzu :) 

Zapraszam wszystkich na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/jednafiga/, jak będzie 100 polubień to zrobię rozdanie :)

sobota, 16 września 2017

kokosowe cudeńko od love your body

 kokosowe cudeńko od love your body
Zapewne wiele z Was zna już peelingi Body Boom. Sama bardzo je lubię, jednak dość wysoka cena może nie być zachęcająca. Jakiś czas temu zauważyłam w Super-Pharm nowy produkt, jakim był peeling kawowy Love Your Body. Jak widać na zdjęciu, opakowanie jest łudząco podobne do Body Boom. Również jest ono papierowe (oczywiście w środku wyłożone jest folią), zamykane na zatrzask. Do wyboru były 3 zapachy, ja zdecydowałam się na kokosa. W domu porównałam skład tego peelingu z Body Boom i wiecie co? Skład jest bardzo zbliżony. Na pierwszym miejscu w składzie znajduje się oczywiście kawa, ponadto produkt zawiera kakao, olejek makadamia i olej arganowy. Do tego peeling Love Your Body zawiera sporą ilość cukru, jest on stosunkowo wysoko w składzie. Wszystkie składniki są naturalne, peeling nie zawiera żadnych konserwantów, barwników ani SLS. 
Opakowanie zawiera 100g gęstego peelingu, ja go wymieszałam z ciepłą wodą, co znacznie ułatwiło użycie. Właśnie ta konsystencja jest moim zdaniem wielką wadą - peeling po prostu źle się nakłada, jest zbyt gęsty. Na szczęście wymieszanie z ciepłą wodą ratuje sytuację, kosmetyk jest od razu łatwiejszy w użyciu.
Sam peeling pachnie cudnie, jak ciasteczka kokosowe - aż mam ochotę go zjeść. Trzymam go w szafce w łazience i jak tylko ją otwieram już czuję ten zapach. Peeling działa rewelacyjnie. Po wymieszaniu z ciepłą wodą łatwo się rozprowadza, a potem można zrobić za jego pomocą porządny masaż. Po użyciu skóra jest idealnie wygładzona, jestem pod wrażeniem efektów. Dzięki zawartości olejków skóra jest nawilżona, wygląda promiennie i świeżo. Peeling wystarcza na długo, jest bardzo wydajny - użyłam go już kilka razy i nadal mam pół opakowania. 
Jestem bardzo zadowolona z peelingu Love Your Body, myślę że stosunek jakości do ceny jest jak najbardziej na plus, a efekty po użyciu są bardzo dobre. Chętnie wypróbuję inne warianty - czeka na mnie jeszcze soczysta truskawka i aromatyczna kawa :)  Polecam, jest to kosmetyk godny uwagi :) 

Zapraszam wszystkich na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/jednafiga/, jak będzie 100 polubień to zrobię rozdanie :)




czwartek, 14 września 2017

Goddess of love, czyli kolejne serduszko w kolekcji

Goddess of love, czyli kolejne serduszko w kolekcji
Jakiś czas temu udało mi się wygrać w konkursie organizowanym na portalu Dresscloud.pl. Jedną z nagród już Wam pokazywałam, była to cudowna szczotka Tangle Angel (KLIK). Dzisiaj przyszła pora na kolejną rzecz z paczki - rozświetlacz Goddess of Love od I Heart Makeup. 
Rozświetlacz ma bardzo ładne opakowanie, co jest z resztą charakterystyczne dla tej marki. Jest to już moje trzecie serduszko do kolekcji, poza serduszkami firma oferuje też wiele innych cudowności, o których pisałam TUTAJ.  Samo serduszko ma dosyć spory rozmiar, więc myślę że wystarczy mi na długi czas.
Co sądzę o rozświetlaczu? No cóż, mam dosyć mieszane uczucia. Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że kosmetyk ma dziwny, niespotykany kolor - jest to odcień różowo-fioletowy. Ciężko to zobaczyć w opakowaniu, ale już po nałożeniu odrobiny rozświetlacza na palec widać, że drobinki mają taki kolor. Jednocześnie rozświetlacz posiada także beżowe drobinki, bardzo dziwna kombinacja, która niestety nie każdemu będzie pasować. Jak to zobaczyłam to trochę się zasmuciłam, bałam się że kosmetyk mi nie przypasuje, ale jednak wcale nie wygląda źle na mojej twarzy, różowe drobinki nie są bardzo widoczne.
Co jeszcze mogę o nim powiedzieć? Na pewno nie można mu odmówić trwałości, bez problemu wytrzyma na twarzy cały dzień. Nie osypuje się, ani nie wyciera. Ponadto można nim zbudować ładną świetlistą taflę, twarz nie wygląda jak obsypana brokatem.  Do jego nakładania używałam pędzla, myślę że trudno by go było nałożyć czymś innym.
Podsumowując, raczej nie będzie to mój ulubiony rozświetlacz. Wielkość i estetyka wykonania opakowania oraz trwałość są jak najbardziej na plus, ale różowe drobinki wiele psują. Nie wyglądają źle na mojej twarzy, ale jakoś nie mogę się do nich przekonać, chyba wolę bardziej naturalny efekt.

Zapraszam wszystkich na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/jednafiga/, jak będzie 100 polubień to zrobię rozdanie :)


niedziela, 10 września 2017

zakupy z aliexpress #1

zakupy z aliexpress #1
W ostatnim czasie nie zamawiałam wielu rzeczy na Aliexpress, więc i paczuszek nie było dużo. W ciągu ostatnich dwóch tygodni otrzymałam ich ledwo kilka, co jak na mnie jest na prawdę dobrym wynikiem. Wszystkie rzeczy które do mnie doszły kosztowały grosze, najdroższa kosztowała w przeliczeniu niecałe 6 zł, więc jak tu nie brać :D

1. Naklejki z flamingami. Flamingi to zdecydowanie najpopularniejszy motyw tego lata, można je było zobaczyć dosłownie wszędzie, w każdym wydaniu. Naklejki kupiłam jako dodatek do prezentu dla koleżanki, niestety szły zbyt długo i nie doszły na czas. W opakowaniu znajduje się 45 sztuk, każda naklejka jest inna. Kosztowały 0,74$ i szły do mnie 5 tygodni. Link: https://goo.gl/RyxMFM

2. Silikonowe etui na telefon z kolorowym wzorem. Jest to już chyba moje setne etui, wszystkie mam z aliexpress. Kosztowało mnie 0,2$ (były w promocji), link: https://goo.gl/6KGirq

3. Słodkie osłonki na kable. Osłonki zamówiłam z myślą o mojej ładowarce, niestety są one zdecydowanie za małe jak na ładowarkę, ledwo pasują na słuchawki do Samsunga. Szły do mnie 6 tygodni, kosztowały 0,28$/szt. Link: https://goo.gl/MfjBon

4. Naszyjnik, który okazał się wielkim niewypałem. Miałam już kilka takich zawieszek z aliexpress i wiedziałam, że nie sa najlepszej jakości, jednak ten naszyjnik ma po prostu wadę. Jak widać na zdjęciu, kotek ma brzydki bąbel na brzuchu. Naszyjnik kosztował 2,05 zł, link: https://goo.gl/JYdd5g

5. Do szkoły już nie chodzę, ale na studiach też się czasem długopis przyda. Tak więc zainwestowałam w długopisy w kształcie lizaków :D Są ciekawe i zabawne. Kosztowały 1,15 $, link: https://goo.gl/ziUaKF.  Na zdjęciu widać też zabawne karteczki samoprzylepne, link: https://goo.gl/zUvNJW. Kosztowały mnie całe 9 centów, teraz są niestety droższe :( 

6. Kolczyki - słoniki. Są po prostu urocze, w dodatku kosztowały tylko 5 centów, chociaż obecna cena też kusi. Link: https://goo.gl/RD2qMd.
Czy Wy też tak uwielbiacie zakupy na Ali? :)

Zapraszam na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/jednafiga/, jak będzie 100 polubień to zrobię rozdanie :)

sobota, 9 września 2017

porcja cudowności od Dresscloud.pl

porcja cudowności od Dresscloud.pl

Widzicie te cudeńka? Bo ja patrzę i nie mogę się nacieszyć :D. Wszystkie rzeczy z powyższego zdjęcia otrzymałam właśnie od portalu Dresscloud. Znacie ten portal, korzystacie? Jeśli nie, to polecam przeczytać ten wpis :)

Ideą portalu Dresscloud jest zbieranie kryształków i licytowanie swopów. Swopy to zestawy kosmetyków, dodatków, akcesoriów lub innych ciekawych rzeczy, które można dostać całkowicie za darmo. Poniżej możecie zobaczyć swopy wylicytowane przeze mnie - przyznacie, że są całkiem fajne :) Kryształki zbieramy za pomocą chmurek, czyli czegoś w rodzaju krótkich wpisów na różne tematy. Wrzucamy zdjęcie, piszemy kilka zdań opisu i gotowe. Oczywiście same również możemy rozdawać kryształki innym użytkowniczkom - kryształki nie są odejmowane z naszego konta. Po uzbieraniu większej ilości, możemy zabrać się za licytację swopa. Tutaj wszystko jest proste - wpisujemy wybraną kwotę kryształków i patrzymy, czy nasza oferta była największa. Jeśli była, to po kilku dniach otrzymujemy wspaniałą, pachnącą paczuszkę :)
Strona jest bardzo prosta w obsłudze, wszystko jest intuicyjne. Poza zwykłym dodawaniem chmurek możemy również wypełniać dzienne zadania (tzw. Daily's), skorzystać z forum, bądź przeglądać chmurki innych użytkowniczek. Na forum organizowane są fajne akcje jak np. wymiana kosmetyczna, świąteczne paczuszki, wymiana kartek urodzinowych. Tak więc nie sposób się nudzić :)

Jakie są korzyści z dołączenia do portalu?

1. Pierwsze korzyści widać na dole posta - można zgarnąć fajne prezenty, całkiem za darmo :) Kto nie lubi takich akcji? Wielkim plusem jest to, że sami możemy wybrać co chcemy zalicytować. Co jakiś czas pojawiają się też swopy "do wyboru do koloru" - można wybrać spośród kilku rzeczy naszego idealnego swopa. Ponadto na portalu często organizowane są różne konkursy i rozdania.

2. Jak już wcześniej pisałam, można poznać nowe osoby. Chcesz się umówić na kawę albo popisać z kimś listy? Na DC na pewno znajdziesz kogoś chętnego. Sama poznałam tam wiele fajnych, sympatycznych osób - z niektórymi piszę listy, z innymi utrzymuję kontakt przez internet, czasem się z kimś spotkam na kawę albo piwo :)

3. Dzięki swopom oraz licznym akcjom wymiany kosmetyków można poznać wiele ciekawych produktów. Wiele inspiracji zaczerpnęłam z postów innych dziewczyn - znalazłam niezliczoną ilość ciekawych kosmetyków, fajnych dodatków, pomysłów na makijaż, stylizację, paznokcie... Dzięki DC znalazłam też całą masę ciekawych akcji promocyjnych, w ostatniej dostałam ulubione świeczki Kringle Candle :)

4. Można zareklamować bloga - jeśli Twój blog wpisuje się w tematykę portalu (ubrania, stylizacje, biżuteria, dodatki, paznokcie, kosmetyki, makijaż i wiele innych) możesz w łatwy sposób zrobić sobie reklamę i dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Taki dodatkowy Instagram albo Facebook :) Pamiętaj tylko, by Twój opis w chmurce zawierał coś więcej niż samo "zapraszam na bloga" - opisz w kilku zdaniach wybrane zdjęcie.

Ze swojej strony mogę szczerze polecić Dresscloud. Wspaniały portal, wspaniali ludzie :) Konto mam od dwóch lat i nie wyobrażam sobie dnia bez wejścia na DC.
Chcesz dołączyć? Zapraszam: http://dresscloud.pl/ - UWAGA!  Dresscloud wciąga ;)

Masz już konto na Dresscloud? Jeśli tak to podaj proszę nick w komentarzu, chętnie zajrzę :)

Zapraszam również na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/jednafiga/, jak będzie 100 polubień to zrobię rozdanie :)

Najnowszy swop:

- suchy szampon Colab
- skarpetki Forever21
- maseczka z jednorożcem
- eko torba i dodatki

wygrana w konkursie Dresscloud i Inspiroshop:
- szczotka Tangle Angel
- paletka Sleek
- rozświetlacz MUR
- eko torba i dodatki

poprzednie swopy:
- pędzel Hakuro
- suchy szampon Batiste
- sampler Yankee Candle
- maseczka Skin79

- olejek do demakijażu Resibo 
- lampki Primark 
- dodatki

 - balsam w sprayu Vaseline
- maska do włosów Kallos
- żel Original Source
- maska Holika Holika
- dodatki

nagroda odebrana w programie partnerskim:


czwartek, 7 września 2017

Jagodowa muffinka od Kringle Candle

Jagodowa muffinka od Kringle Candle
Moja najnowsza świeczka Kringle Candle - Blueberry Muffin :) Mimo że jest to najmniejszy słoik świeczka jest na prawdę spora - 240g, 50h czasu palenia. Świeczka jest oczywiście szklana, całość sporo waży. Opakowanie jest bardzo ładne i estetyczne, dzięki czemu świeczka może robić za ozdobę parapetu albo szafki :)
Zapach wybrałam ze względu na to, że prawie wszystkie świeczki w mojej kolekcji mają zapach jedzenia - ciastek, lodów, czekolady, kawy... jagodowa muffinka w sam raz uzupełni moje zbiory. Z zapachem trafiłam idealnie, bardzo mi się podoba. Kiedy palę świeczkę w domu to mam wrażenie, że w piekarniku właśnie pieką się świeże babeczki jagodowe. Pachnie przepięknie, nie za słabo ani nie za mocno. Zapach jest realistyczny, nie czuć w nim żadnych chemicznych nut. Utrzymuje się dosyć długo w mieszkaniu, minimum 2-3h po zgaszeniu świeczki (zwykle zapalam ją na 1-2h, więc nie palę jej zbyt długo). Jestem zakochana w tej świeczce,  na pewno nie jest to moja ostatnia od Kringle :)

Macie swój ulubiony zapach świeczki? Dajcie znać w komentarzu :)

Zapraszam też do polubienia strony na FB, jak będzie 100 polubień to zrobię rozdanie :)
POLUB MNIE NA FB!





wtorek, 5 września 2017

Tangle Angel - anielska szczotka do włosów

Tangle Angel - anielska szczotka do włosów
Moja wygrana w konkursie Dresscloud i Inspiroshop - cudowna szczotka Tangle Angel :). Szczotka już od dłuższego czasu bardzo mi się podobała, ale jakoś nie mogłam się zebrać do jej zakupu. W końcu dzięki Dresscloud mój problem został rozwiązany. Szczotka jest po prostu przepiękna, nie mogę się na nią napatrzeć - ciągle leży koło mnie, dzisiaj czesałam włosy wyjątkowo często.

Szczotka zastąpi mojego wysłużonego Tangle Teezera - miałam go już od jakiś 5 lat, gdyby nie to że od suchego szamponu jest już tak zabrudzony że nie mogę go doczyścić to na pewno bym go jeszcze używała (serio, 5 lat codziennego używania i noszenia w torebce i wygląda prawie idealnie :D ). Trochę się bałam że nie przywyknę do rączki, ale jest wręcz przeciwnie - teraz jak biorę zwykłego TT to czegoś mi brakuje. Szczotka jest bardzo wygodna w użyciu, nie przypuszczałam że będzie mi się nią tak dobrze czesać włosy. Jak widać na zdjęciu ząbki są wyprofilowane, co dodatkowo ułatwia czesanie - gdyby nie to to szczotka byłaby chyba bezużyteczna. Tangle Angel wypróbowałam już i na włosach suchych i mokrych, radzi sobie bardzo dobrze w obu przypadkach. Nie ciągnie, nie szarpie i nie wyrywa , a moje włosy są trudne - długie, gęste, suche i splątane. Jedynym minusem jaki do tej pory zauważyłam jest długość "włosów" szczotki - są one dłuższe niż w TT, dodatkowo szczotka jest wklęsła, więc czyszczenie będzie mocno utrudnione, już po pierwszym dniu miałam problem z wyciągnięciem  włosów ze szczotki :(. Ale może jakoś uda mi się rozwiązać ten problem.

Podsumowując, ze szczotki jestem bardzo zadowolona. Jest ładna, dobrze leży w ręce, z łatwością rozczesuje włosy. Śmiało mogę ją polecić. Z tej serii dostępne są też inne kolory i wielkości (to jest duża szczotka, do wyboru są jeszcze malutkie wersje torebkowe, jest nawet wersja dla zwierzaka :) ).




sobota, 2 września 2017

TOP 5 kosmetyków sierpnia

TOP 5 kosmetyków sierpnia
Sierpień już niestety za nami, przyszedł więc czas na pokazanie top 5 kosmetyków miesiąca :)
1. Peeling kawowy Love Your Body :) Peeling zarówno wyglądem jak i składem przypomina Body Boom. Kupiłam go w drogerii Super Pharm, kosztował ok. 11 zł (akurat był w promocji). Wybrałam zapach kokosowy, co było strzałem w dziesiątkę - pachnie jak ciasteczka, jak go używam to czuć go w całej łazience. Peeling ma świetne działanie, wygładza skórę, usuwa martwy naskórek i pobudza krążenie. Długoterminowe stosowanie wpływa korzystnie na zmniejszenie celulitu. Poza tym peeling ma też świetny zapach, aż miło się go używa.

2. Żel aloesowy Skin79. Żel kupiłam pod koniec lipca w sklepie internetowym, po miesiącu intensywnego używania musiałam dokupić drugie opakowanie, choć żel jest duży (300 ml). Trudno o bardziej uniwersalny kosmetyk :) Można stosować go na twarz, ciało i włosy. Nawilża, koi i łagodzi podrażnienia. Ma przyjemny zapach i bardzo szybko się wchłania.  Jest to jeden z kosmetyków które obowiązkowo muszą być w mojej kosmetyczce :)

3. Maseczka w płacie - to jest mój top 5 wszech czasów. Maseczek w płacie mam  cały karton, regularnie uzupełniam zapasy. Stosuję je 2-3 razy w tygodniu. Najbardziej lubię te koreańskich firm, chociaż ostatnio wypróbowałam L'Bioticę i Garniera - też są niezłe :) Tego typu maseczki mają wspaniałe działanie, przez to że są w formie bawełnianego płata nie wysychają za szybko. Po ich użyciu skóra jest miękka i nawilżona. Polecam każdemu :)

4. Kolejna rzecz która musi być w mojej kosmetyczce - krem odżywczy na dzień Vianek. Jest to już moje kolejne opakowanie, co jakiś czas zastępuję go innym, ale potem szybko do niego wracam. Krem jest idealny dla mojej cery - szybko się wchłania, dobrze nawilża, ale nie natłuszcza, nadaje się pod makijaż. Ostatnio zaczęłam testy wersji na noc - niebawem pojawi się recenzja :)

5. Suchy szampon Batiste  Nice. Jest to jedna z nowości które pojawiły się ostatnio w Rossmanie. Szamponów Batiste miałam już kilkanaście, prawie wszystkie były dla mnie idealne. Dzięki nim oduczyłam się myć włosy codziennie - teraz myję je co drugi dzień, co jest wielkim ułatwieniem kiedy ma się włosy do połowy pleców :D Po jego użyciu włosy są świeże, puszyste, uniesione u nasady, wyglądają jak po tradycyjnym myciu. Dodatkowo szampon ma ładny zapach, który utrzymuje się na włosach :)

Macie może swoje top 5 miesiąca? Jeśli tak to zostawcie link w komentarzu, chętnie zajrzę :)

Zapraszam też do polubienia strony na FB, jak będzie 100 polubień to zrobię rozdanie :)
POLUB MNIE NA FB!



piątek, 1 września 2017

SKIN79 Animal Mask - For Mouse with Blemishes

SKIN79 Animal Mask - For Mouse with Blemishes
Maseczka w płacie Skin79 z serii Animal , mouse - myszka . Mysią maseczkę kupiłam na oficjalnej stronie Skin79, jest to nowość z tej serii. 
Maseczka, podobnie jak inne z tej edycji, ma nadruk zwierzątka. Moim zdaniem myszka wygląda dosyć smutno, ale przecież maseczka nie jest od wyglądania.  Według producenta maska nawilża, uelastycznia skórę i zmniejsza widoczność porów. Zawiera hydrolat z zielonej herbaty i madekasozyt, które działają przeciwzapalnie, oraz pantenol, który nawilża i poprawia barierę lipidową naskórka.

Maskę nałożyłam wieczorem na oczyszczoną skórę twarzy. Powinnam ją trzymać 20 minut, ale pewnie jak zwykle miałam ją na twarzy dłużej. Płat jest dosyć dobrze docięty, chociaż jak dla mnie otwory na oczy mogłyby być większe - żaden problem, tkaninę można łatwo rozerwać. Maseczka przede wszystkim świetnie nawilżyła moją skórę. Zmniejszyła też widoczność porów, chociaż nie był to oczywiście efekt długoterminowy. Nie zauważyłam żadnego podrażnienia ani objawów uczulenia. Skóra była lśniąca i promienna, efekt był na prawdę zauważalny. Myślę, że najlepszy efekt przyniesie regularne stosowanie maseczki.


Maseczka kosztuje ok. 15 zł i moim zdaniem jest jak najbardziej warta swojej ceny. Polecam również inne maski z tej serii - do wyboru jest jeszcze panda, tygrys i lew  :)

Miałyście może maseczkę z tej serii? Jak się sprawdziła? :)
Zapraszam też do polubienia strony na FB, jak będzie 100 polubień to zrobię rozdanie :)
https://www.facebook.com/jednafiga/



Obsługiwane przez usługę Blogger.
Copyright © 2016 Jednafiga Blog , Blogger