wtorek, 31 października 2017

TOP 5 kosmetyków październik

TOP 5 kosmetyków październik
Witajcie :)

W dzisiejszym poście przedstawiam Wam moje top 5 kosmetyków z października. W zeszłym miesiącu nie przybyło mi za wiele nowości, ale mimo to odkryłam kilka świetnych perełek. Zapraszam do lektury :)


1. Chusteczki do oczyszczania twarzy Balea, wersja z aktywnym węglem. Chusteczki służą do demakijażu. Całkiem nieźle radzą sobie z podkładem i cieniami do powiek, ale niestety tuszu już nie ruszają. Póki co zużyłam dopiero kilka sztuk, ale bardzo mnie ciekawi jak wypadną w porównaniu do chusteczek Nivea. Chusteczki kupiłam w sklepie DM.


2.  Isana, żel pod prysznic o zapachu karmelizowanej śliwki. Musze przyznać, że żel pachnie po prostu obłędnie, mocno śliwkowo. Zapach jest w sam raz na jesień, zarówno opakowanie jak i zapach kojarzą mi się z tą porą roku . Jeden z lepszych żeli Isana jakie miałam.


3. Lip Lava, pomadka do ust od Makeup Revolution. Pomadka ma bardzo ładny kolor, taki ciemny róż. Ma zapach czekolady, za co wielki plus. Świetnie się ją nakłada, ma wygodny aplikator. Trwałość jest taka sobie, bez jedzenia trzyma się długo, ale po posiłku praktycznie nic z niej nie zostaje.

4. Lovely Celeb, eyeliner + kredka. Zestaw kupiłam w rossmanie i od razu go polubiłam . W jego skład wchodzą eyeliner w żelu, pędzelek oraz kredka. Eyeliner jest miękki, łatwo się go nakłada. Ma kolor głębokiej czerni. Pędzelek który dołączony był do zestawu jest bardzo wygodny w użyciu, włosie jest miękkie  i delikatne. Zdecydowanie polecam.


5. Maseczka w płacie w kształcie tygryska, firmy SOC, w końcu ją wypróbowałam - chociaż muszę przyznać, że szkoda było ją ruszać, takie miała ładne opakowanie. Maseczka była porządnie nasączona esencją, co jest oczywiście wielką zaletą. Esencja szybko się wchłonęła i porządnie nawilżyła skórę. Minusem był niestety sam płat, pierwszy raz spotkałam się z tak twardym i niedopasowanym płatem. Ale mimo to maseczka spisała się bardzo dobrze.


Macie jakieś fajne odkrycia kosmetyczne z poprzedniego miesiąca? Dajcie znać w komentarzach :)

Dyniowy żel pod prysznic

Dyniowy żel pod prysznic

Witajcie :)

W ostatnich latach Halloween robi się coraz bardziej popularne. Kilka-kilkanaście lat temu była to tylko ciekawostka, mało kto o tym święcie mówił. Teraz w marketach można znaleźć straszne maski,  w sklepach czy kawiarniach wiszą dekoracje, a w galerii można kupić wyciętą dynię. Na Instagramie, Facebooku czy blogach można znaleźć całą masę upiornych inspiracji na makijaż, paznokcie, dekoracje, jedzenie czy inne rzeczy. Niektórzy się z tego cieszą, inni nie. Ja nie mam nic przeciwko Halloween, nie obchodzę go w żaden specjalny sposób, ale lubię otoczkę tego święta. Coś wesołego w ponurą jesień ;)


W tym roku nie wybieram się na żadną imprezę, więc moje całe obchody Halloween skończą się na seansie Harrego Pottera i zajadaniu dyniowych czekoladek. Nawet nie wycinam dyni - co roku robiłam sobie upiorną dynię, która potem mi gniła. Teraz mam dynię w całości i coś z niej ugotuję ;) Ale chociaż kupiłam sobie całkiem fajny żel pod prysznic, w kształcie upiornej dyni. 


Żel kupiłam w sklepie Siberica. Wyprodukowany został w Rosji, niestety nie mogę namierzyć nazwy firmy, znalazłam tylko informację że importerem jest Siberica. Moją uwagę zwrócił kształt i kolor opakowania - wprost idealne na Halloween. Żel ma trochę rzadką konsystencję, ale mimo to da się go spokojnie używać. Ma ładny zapach, powiedziałabym że pachnie dyniami i czymś słodkim. Jestem z niego zadowolona i mam nadzieję, że firma wypuści też inne okolicznościowe kosmetyki (może coś na Boże Narodzenie?). 


Lubicie Halloween, czy może raczej unikacie tego święta? Może wybieracie się na ciekawą imprezę  tematyczną? Co o tym wszystkim sądzicie? 

Zapraszam na moje konto na instagramie: KLIK 


niedziela, 29 października 2017

Pierwsza wizyta w Kontigo

Pierwsza wizyta w Kontigo
Witajcie :)
Miałam bardzo pracowity weekend - zlecenie, zjazd, egzamin, urodziny ukochanego... trochę się tego nazbierało. Ale mimo to postanowiłam napisać tego posta i podzielić się z Wami moimi wrażeniami o pierwszej wizycie w sklepie stacjonarnym Kontigo :)
Sklep Kontigo poznałam kilka miesięcy temu, kiedy otworzyli sklep internetowy. Od razu zainteresowałam się marką Biolove, która należy do Nacomi. Marka oferuje produkty naturalne, o fajnych składach i bardzo ciekawych zapachach. Do tej pory wypróbowałam peeling pomarańczowy, krem do rąk i mus do ciała o zapachu ciasteczek oraz krem do rąk malinowy - wszystkie produkty były świetne. Naturalny skład, dobre działanie i przepiękne zapachy, czyli coś w sam raz dla mnie. Oczywiście Kontigo oferuje również inne produkty - kosmetyki naturalne, kosmetyki azjatyckie, całkiem sporo marek własnych. Asortyment jest szeroki i na pewno każdy znajdzie tam coś dla siebie. Wielkim plusem są też niskie ceny oraz bardzo częste promocje.
Pierwsze co zauważyłam w sklepie stacjonarnym to duża ilość obsługi. Nie wiem ile z tych osób to były hostessy (byłam na otwarciu) ale ludzi było całkiem sporo. Ekspedientki były bardzo miłe i pomocne.
Na początku wybrałam dla siebie peeling kokosowy Biolove. Od dawna chciałam go wypróbować, a teraz był w sporej promocji. Peeling ma piękny zapach kokosa, aż chce się go zjeść :D Jest na bazie cukru i oleju kokosowego. Jeszcze go nie wypróbowałam ale mam co do niego wielkie oczekiwania, mam nadzieje że mnie nie rozczaruje.
Kolejnym produktem była ściereczka bambusowa do demakijażu, również firmy Biolove. Używam takich ściereczek już od dawna, chociaż bambusowej jeszcze nie miałam. Za pomocą mokrej ściereczki możemy zmyć makijaż, w celu lepszego wykorzystania można wcześniej nałożyć na twarz olejek do demakijażu (np. Biolove albo Resibo).
Ostatnią rzeczą jaką wzięłam był pilniczek. Wiadomo, że taka rzecz zawsze się przydaje. Ten zapakowany był w fajne etui, będę miała go w czym przechowywać - wielki plus ;) Do tego pilniczek ma uroczy wzór, ja zdecydowałam się  na flamingi ale były też inne wzory.
Na koniec zakupów dostała jeszcze kupon, na odwrocie którego ekspedientka napisała mi miłe słówko. To niewielki gest, ale świetnie świadczy o podejściu firmy do klienta. Jak tylko zobaczyłam karteczkę od razu się uśmiechnęłam.
Jestem bardzo zadowolona, zarówno z zakupów jak i z całego sklepu. Asortyment, podejście do klienta, obsługa - wszystko jest tu na wysokim poziomie. No, może poza cenami, one na szczęście są bardzo przyzwoite ;) Do sklepu będę chętnie wracać, coś czuję że jeszcze nie raz tam zajrzę.

Sklep który odwiedziłam mieści się w Poznaniu, przy ul. Półwiejskiej.
Adres sklepu internetowego: https://kontigo.com.pl/

Znacie ten sklep? Lubicie? A może znacie inne ciekawe drogerie? :)

Zapraszam na mój profil na Instagramie - ciekawe zdjęcia, dodatkowe recenzje, informacje o nowych postach: KLIK!

*Post nie jest postem sponsorowanym.

wtorek, 24 października 2017

Kosmetyki do których wracam

Kosmetyki do których wracam
Witajcie :)
Czy macie kosmetyki do których wracacie? Czy może wolicie testować za każdym razem jakąś nowość?
Ja należę raczej do drugiej grupy, uwielbiam testować nowości. W domu mam już tyle kosmetyków że mogłabym otwierać drogerię, ale ciągle wybieram dla siebie coś nowego do wypróbowania. Jednak są pewne kosmetyki które mam zawsze w domu. Używam ich od dawna, czasem od wielu lat i raczej nie mam zamiaru ich zmieniać. Niektóre od początku były strzałem w dziesiątkę, inne wybrałam po wielu próbach. Każdy z tych kosmetyków leży u mnie w kosmetyczce i jest regularnie używany. O jakich produktach mowa?

1. Krem BB Skin79 Hot Pink, czyli wersja różowa.  Jest to bardzo popularny krem BB, jeden z bardziej znanych koreańskich kosmetyków, według Skin79 Polska krem jest najpopularniejszy BB w Polsce. Nic dziwnego, bo krem jest po prostu świetny. Daje naturalny efekt przy sporym kryciu, nie podrażnia, nie zapycha. Krem kupiłam prawie w ciemno, wcześniej wypróbowałam tylko jedną małą próbkę, ale okazał się rewelacyjny. Obecnie używam go od roku, kończę pierwsze opakowanie i na pewno zamówię drugie. Więcej na jego temat możecie przeczytać tutaj:KLIK

2. Tusz do rzęs L'Oreal Paris, Volume Milion Lashes So Couture, wersja black. Ten tusz to moje wielkie odkrycie. Zanim zaczęłam go używam stosowałam jeden z tuszy Maybelline, ale L'Oreal od razu go zmiotło. Tusz jest po prostu świetny, doskonale rozdziela rzęsy, wydłuża je i zagęszcza. Rzęsy są perfekcyjnie rozdzielone, wyglądają bardzo naturalnie, a na tym właśnie najbardziej zależy mi w tuszach. Kosmetyk jest też bardzo trwały, nie osypuje się ani nie rozmazuje pod wpływem wody. Do tej pory zużyłam kilka opakowań, używam go od 3 lat.


3. Puder prasowany Rimmel Stay Matte, kolor 001 lub 003. Używam go od kilku lat, nie zliczę ile opakowań już wykończyłam. Przed nim miałam kilka innych pudrów, ale ten okazał się najlepszy. Po pierwsze matuje, dając naturalny efekt. Po drugie nie osypuje się, nie podkreśla też suchych skórek. Spotkałam się z tym, że puder wyglądał jak mąka wysypana na twarz, ten na szczęście nie tworzy nam na twarzy podobnego "dzieła".  Jestem z niego zadowolona i pomimo tego, ze co jakiś czas testuję nowe pudry to zawsze wracam do tego.

4. Żel aloesowy, czyli kosmetyk dobry na wszystko. Dostałam go kilka lat temu w kosmetycznej paczuszce i od tamtej pory ciągle go używam. Wybieram żele azjatyckie, z 99% zawartością aloesu. Wcześniej używałam żelu Holika Holika, ale nie odpowiadało mi w nim opakowanie - było niewygodne i często mi pękało. Obecnie używam żelu Skin79, jest większy i ma wygodne, zakręcane pudełeczko.

5. Żel pod prysznic Balea, różne rodzaje. Używam ich od jakiś 3 lat, nie zliczę ile opakowań już zużyłam. Żele zwykle kupuję w DM, kosztują tam 0,50€. Wyróżniają się ładną szatą graficzną, dobrą jakością i przyjemnymi zapachami. Nie wysuszają skóry ani jej nie podrażniają. Ostatnio firma wypuściła też serię pianek pod prysznic, które właśnie testuję.

6. Kallos maska do włosów, różne rodzaje. Używam ich od jakiś 4 lat, miałam już wiele różnych wariantów. Najlepiej spisuje się u mnie maska Kallos Keratin, ale inne też są godne uwagi. Maseczki fajnie odżywiają włosy, w dodatku są w niskiej cenie.

7. Olejek różany Bielenda. Olejek ma ładny zapach, czuć wyraźnie róże, jednak nie zostaje on na twarzy. Olejek po kontakcie z wodą zamienia się w taką jakby białą piankę, która porządnie oczyszcza skórę ze wszelkich zanieczyszczeń rozpuszczalnych w tłuszczach (a dużo ich jest, np. resztki makijażu). Nie wysusza twarzy, wręcz przeciwnie, skóra była po nim cały czas nawilżona. Nie zapychał ani nie powodował podrażnień. Używam go od 2 lat (razem z innymi olejkami do mycia od Bielendy), zużyłam kilka opakowań. 

8. Szampony Batiste, różne rodzaje. Uwielbiam te szampony i używam ich regularnie od wielu lat. Od jakiegoś czasu je zbieram, staram się kupować każdy inny. Kocham te szampony za to, że wspaniale odświeżają włosy. Dzięki nim oduczyłam się myć włosy raz dziennie, teraz robię to co drugi dzień, a przy mojej długości włosów jest to spore udogodnienie. W dodatku każdy szampon pachnie cudownie, dzięki czemu moje włosy są nie tylko świeże ale i pachnące. Do tej pory zużyłam ponad 10 dużych opakowań.

9. Paletka cieni Makeup Revolution. Więcej na temat kosmetyków tej marki możecie poczytać tutaj: KLIK. Moją pierwszą paletką była biała czekoladka, mam ją od dwóch lat. Bardzo dobrze mi się na nich pracuje, cienie są dobrze napigmentowane, nie osypują się zbytnio. W przyszłości na pewno kupię jeszcze inne kolory :) 

Macie kosmetyki bez których nie wyobrażacie sobie swojego makijażu albo pielęgnacji? Takie, których używacie od lat? :) 

Zapraszam na Instragrama: KLIK

niedziela, 22 października 2017

Skin79 hot pink bb cream

Skin79 hot pink bb cream
Witajcie :)
Jakoś rok temu, kiedy zaczęłam się interesować koreańską pielęgnacją, zachciałam kupić krem BB. Naczytałam się wielu pozytywnych recenzji, wypróbowałam kilka próbek i w końcu wybór padł na różowy krem Skin79. Trochę się obawiałam jak będzie działać ten kosmetyk, wcześniej miałam krem BB Under 20 i był on po prostu beznadziejny. Na szczęście Skin79 okazał się strzałem w dziesiątkę!


Skin79 Hot Pink to mój pierwszy koreański krem BB. Kupiłam go na Ebayu, więcej na temat zakupów możecie przeczytać tutaj: KLIK. Na tą wersję zdecydowałam się głównie przez to, że ma filtr SPF30. Według producenta krem przeznaczony jest dla cery poszarzałej i przebarwionej, działa wybielająco i przeciwzmarszczkowo.


Tubka którą kupiłam zawiera 40 g kosmetyku, używam go od 10 miesięcy i jeszcze trochę go zostało, myślę że na święta kupię sobie drugie opakowanie. Tubka jest wygodna w użyciu, łatwo wyciska się z niej produkt i myślę, że będę mogła go wycisnąć do ostatniej kropelki. Krem występuje też w opakowaniu z pompką. Podoba mi się to, że tubka się nie niszczy - po prawie roku wygląda jak nowa, fajnie bo nie lubię zużytych i zniszczonych opakowań.
Krem ma kolor szaro-beżowy, jest bardzo gęsty. Na początku przeraził mnie ten kolor, po wyciśnięciu kosmetyku na palec stwierdziłam, że chyba zwariowali, przecież taki szary krem nikomu nie będzie pasować... na szczęście firma wiedziała co robi, bo krem wygląda na twarzy bardzo dobrze. Mam jasną, suchą skórę, rozszerzone pory i różne przebarwienia. W kremie przede wszystkim podoba mi się jego krycie, cieniutka warstwa przykrywa wszelkie przebarwienia. Krem nie ściera się w ciągu dnia ani nie ciemnieje. Cały czas wygląda bardzo jednolicie, wtapia się w skórę. Nie widać go praktycznie na twarzy, efekt wygląda naturalnie, tak jakbyśmy nie miały makijażu.


lewa strona: bez makijażu, prawa strona: z kremem BB

Jeśli chodzi o dodatkowe działanie ciężko mi coś na ten temat powiedzieć. Krem na pewno ma filtr UV, nie ma potrzeby stosowania pod niego kremu z filtrem, to jest duży plus. Nie wiem czy rozświetla skórę, ciężko mi to ocenić - stosuje go od dawna, nie widzę żadnych spektakularnych efektów ale też nie spodziewałam sie po kremie cudów. Zaletą jest to, że krem nie zapycha porów, po umyciu twarzy olejkiem albo płynem micelarnym nie ma po nim żadnego śladu na twarzy.
Podsumowując, według mnie krem jest świetny i na pewno kupię go ponownie. Jest to jeden z lepszych kosmetyków jakie kiedykolwiek miałam, polecam każdemu :)

Znacie ten krem, lubicie? A może stosujecie jakiś inny krem BB? Czekam na Wasze komentarze :) 

piątek, 20 października 2017

Half makeup, czyli makijaż połowy twarzy

Half makeup, czyli makijaż połowy twarzy
Witajcie :)

Do napisania tego postu skłonił mnie konkurs organizowany na Dresscloud (o portalu Dresscloud możecie przeczytać tutaj: KLIK). Jego tematem był half makeup, czyli makijaż połowy twarzy. Zasady proste: robimy zdjęcie twarzy, gdzie połowa jest w makijażu a połowa całkowicie bez niego. Od razu po ogłoszeniu tematu zabrałam się za swoją "pracę", muszę przyznać że miałam z tym dużo zabawy. Makijaż wykonałam nieco mocniejszy niż zwykle, chciałam aby różnica była dobrze widoczna. Do makijażu oka użyłam eyelinera, cieni i sztucznych rzęs, w codziennym makijażu używam zwykle tylko eyelinera. Do tego miałam też nałożoną jedną kolorową soczewkę i to chyba ona była najbardziej zauważalna.

Po zrobieniu tego połowicznego makijażu zauważyłam jak wielkie zmiany mogą wprowadzić kosmetyki. Przede wszystkim widoczna była różnica w cerze, była ona gładka, promienna, bez żadnych przebarwień. Do tego dzięki użyciu bronzera twarz i nos wyglądały szczuplej. Oko było znacznie bardziej wyraziste, bardzo fajny efekt. Myślę że taka zabawa może świetnie uświadomić jak wiele zmienia makijaż w wyglądzie naszej twarzy :)

Jak Wam się podoba efekt? :)

Tak wyglądała praca konkursowa:


Zapraszam na mojego instagrama i FB :) (link po prawej stronie)

niedziela, 15 października 2017

Rossmann -55% na kolorówkę!

Rossmann -55% na kolorówkę!
Witajcie :)
Jak zapewne wiecie w Rossmanie trwa akcja 55% rabatu na kosmetyki do makijażu. Jest to już któraś z kolei tego typu promocja tej drogerii. Prawie za każdym razem z niej korzystam i nie kupuję kosmetyków w zwykłej cenie, chyba że akurat coś mi się kończy. Tym razem zrobiłam malutkie zakupy, po pierwsze postanowiłam trochę zaoszczędzić i ograniczyć zbędne zakupy, a po drugie po postu wszystko już mam, nic mi się nie kończy. Skusiłam się na:

1. Lovely Celeb, zestaw do kresek. Jest to nowość firmy, dopiero co się pojawiła w Rossmanie. Zestaw zawiera kredkę i eyeliner z pędzelkiem. Póki co jeszcze testuję, ale chyba się polubię z tym zestawem :D

2. Lakiery Eveline Vinyl, kolor bezowy i czerwony. Kolory są piękne i typowo jesienne. Na paznokciach wyglądają jak hybrydy, są piękne, ale niestety mało trwałe :(

3. Beżowa kredka Lovely - kolejny produkt tej firmy. Kredka była taniutka, za to sprawdza się bardzo dobrze do makijażu oka. 

4. Wibo, baza silikonowa. Od dawna na nią polowałam, do tej pory jeszcze nie testowałam bazy silikonowej, jestem bardzo ciekawa jak się sprawdzi. Póki co mogę powiedzieć że bazy jest bardzo malutko, zaledwie 15g - tubka jest prawie pusta. Mam nadzieję że baza okaże się wydajna :D 

Jestem zadowolona z zakupów, kupiłam to co chciałam i co mi się przyda. Nie obyło się bez problemów ze strony klientów drogerii (niektórzy zachowywali się jak dziki, zero kultury - pchanie, otwieranie kosmetyków, malowanie się szminkami, rozwalanie wszystkiego... szkoda gadać), ale mimo to nie narzekam. 
Jak tam Wasze łupy, kupiłyście coś ciekawego? Chętnie zerknę ;) 

piątek, 13 października 2017

Inisfree It's Real Squeeze Mask

Inisfree It's Real Squeeze Mask
Witajcie :) Niedawno miałam okazję wypróbować nową maseczkę - chodzi o koreańską maskę w płacie Inisfree It's Real Squeeze Mask, wersja blackberry - jeżyny. Maseczkę zamówiłam na roseroseshop.com ( możecie o tym przeczytać tutaj: KLIK bardzo chciałam wypróbować kosmetyk tej marki, wybór padł akurat na tą maskę.
 Maseczka ma za zadanie odżywić skórę oraz zadbać o jej nawilżenie. Jest w wygodnym, bawełnianym płacie, który jest solidnie nasączony esencją. Nie ma żadnego specjalnego zapachu, co nie jest specjalnie dokuczliwe, w końcu maska ma działać a nie pachnieć . Sam płat jest dobrze dopasowany do twarzy, nie jest za mały ani za wielki, co jest jego wielkim plusem. Należy trzymać go na twarzy 10-20 min, ja trzymałam ją 20 min a potem wklepałam resztki esencji, pozostałości zostawiłam do wchłonięcia.
Po zdjęciu płata czułam, że twarz jest po prostu lepka. Nie było to miłe uczucie, w dodatku lepkość nie znikała. Po godzinie poszłam umyć twarz, bo wszystko mi się kleiło, czułam się tak jakbym miała na twarzy bardzo tłusty olejek. To jest wielkim minusem tej maski. Plusem jest natomiast jej działanie, po jej użyciu widziałam, że skóra jest wyraźnie bardziej nawilżona. Zredukowała się też widoczność porów, co zapewne związane było z nawilżeniem, nie był to długotrwały efekt. Z pewnością nie jest to najlepsza maska w płacie jakiej używałam. Nie wiem czy kiedyś zdecyduję się ponownie na maskę z tej serii, jeśli już to wybiorę inny wariant. Z tej serii pojawiło się na prawdę sporo maseczek, jest w czym wybierać :)

Znacie te maski, używałyście? A może wolicie inne maski w płacie? :)


wtorek, 10 października 2017

Peeling kawowy - który wybrać?

Peeling kawowy - który wybrać?
Witajcie :)
Dzisiaj opowiem kilka słów na temat peelingów kawowych, które do tej pory miałam przyjemność przetestować. Uwielbiam wszelkie peelingi, często po nie sięgam i chętnie testuję nowości. Jakiś czas temu znalazłam peelingi kawowe i po prostu przepadłam, od razu je pokochałam :)


Pierwszym typowym peelingiem kawowym który przetestowałam był produkt od Love Your Body. Kupiłam go w Super Pharm, kosztował niewiele i akurat był w promocji, więc postanowiłam skorzystać i go wypróbować. Na początku trochę zniechęciło mnie opakowanie, było dosyć niewielkie, jednak szybko się przekonałam że to żaden problem. Peeling jest bardzo wydajny, jedno opakowanie wystarcza na kilkanaście użyć (a wcale go nie oszczędzam). Na jego temat powstał nawet osobny post (KLIK). W dużym skrócie: peeling ma świetny zapach, dobrze wygładza skórę, jest wydajny i niedrogi. Minusem jest niestety jego konsystencja, jest bardzo gęsty, przez co trochę trudno się go nakłada, ale są na to sposoby. Ja mieszam go z ciepłą wodą i od razu jest lepiej. Wielkim plusem jest zawartość olejków, które fajnie natłuszczają i odżywiają skórę po peelingu. Jestem z niego bardzo zadowolona.


Drugi produkt to peeling firmy Mark. Przetestowałam go dzięki ich akcji na FB, w której można było odebrać darmową próbkę produktu. Do mnie trafił peeling o zapachu kokosa i był to strzał w dziesiątkę. Zapach jest po prostu obłędny! Zupełnie inny niż zapach peelingu Love Your Body, jednak oba produkty pachną ładnie i kokosowo.
Peeling Mark jest bardziej sypki niż Love Your Body. Z niego również jestem zadowolona. Niewielkie opakowanie wystarczyło mi na kilka użyć, był bardzo wydajny. Świetnie ścierał martwy naskórek i wygładzał skórę. Jego używanie wyraźnie poprawiło wygląd skóry, stała się bardziej gładka i napięta. Sprawdzał się w 100%, chętnie bym do niego wróciła. Firma oferuje nam też inne warianty peelingu, jest w czym wybierać.


Trzeci produkt to znany wszystkim Body Boom. Firmy chyba nie muszę przedstawiać, w ostatnim czasie zrobiła się bardzo popularna. No i nic dziwnego, bo oferuje produkty bardzo dobrej jakości.
Ja miałam okazję wypróbować peeling w wariancie miętowym. Małe opakowanie wystarczyło mi na kilka użyć. Zapach mięty był naturalny, dzięki niemu produkt był bardzo orzeźwiający. Peeling miał też właściwości chłodzące, może niekoniecznie przyda się to w okresie jesienno-zimowym, ale za to na lato będzie idealne :D . Kosmetyk sprawił się bardzo dobrze, wyraźnie wygładzał skórę. Po jego użyciu skóra była też ujędrniona. Body Boom spełnił moje wszystkie oczekiwania i chętnie do niego wrócę.


Dlaczego warto stosować peelingi kawowe?

Jak wiadomo, peeling ma na celu głównie usunięcie martwego naskórka. Dzięki temu nasza skóra wygląda zdrowo i promiennie, lepiej też przyjmuje kosmetyki. Peeling pobudza krążenie, odblokowuje pory, oczyszcza skórę. Oczywiście z zabiegiem nie można przesadzić, peeling w nadmiarze może zaszkodzić, trzeba więc zachować rozwagę przy jego stosowaniu.
Oprócz wygładzania skóry peeling kawowy może także pomóc w walce z cellulitem. Zawarta w nim kofeina pomaga ujędrnić ciało. Oczywiście nie można oczekiwać cudów - po jednym użyciu skóra nie stanie się idealnie gładka i jędrna, ale przy regularnym stosowaniu możemy zauważyć poprawę :)
Moim zdaniem warto co jakiś czas sięgnąć po peeling kawowy. Efekty jego regularnego używania są widoczne, poza tym sam zabieg jest przyjemny. Polecam każdemu :)

Który peeling sprawdził się u mnie najlepiej?

Muszę przyznać że długo się nad tym zastanawiałam. Która z przetestowanych marek okazała się najlepsza? Trudno powiedzieć, po prostu wszystkie trzy peelingi są bardzo dobre. Każdy jest inny, ale do każdego chętnie wrócę. Obecnie używam peelingu Body Boom, jak go skończę planuję sięgnąć po jeszcze jedną firmę. A co potem? Pewnie wrócę do któregoś produktu z tej trójki ;)

Używałyście kiedyś peelingu kawowego? Wolicie kupny, czy może robicie go własnoręcznie? :)

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Copyright © 2016 Jednafiga Blog , Blogger