Od dawna marzyła mi się wycieczka do Berlina. W Niemczech byłam już kilka razy, ale nigdy nie byłam w stolicy. W końcu po długim czasie doczekałam się swojej wycieczki i pojechałam do Berlina :D
Na wstępie powiem, że wycieczka bardzo mi się podobała, jestem z niej zadowolona na 120% - było ekstra i na pewno tam wrócę. Zwiedziłam wiele ciekawych miejsc - pałac Charlottenburg, Plac Poczdamski i Sony Center, Bramę Brandenburską, Alexanderplatz i wiele innych. Oczywiście nie mogło też zabraknąć czasu na zakupy - byłam w różnych drogeriach, Primarku, Rewe i innych sklepach. Jeśli interesuje Was jak zorganizowałam swoją wycieczkę, gdzie byłam i co kupiłam to zapraszam do lektury :)
Mieszkam w Poznaniu, więc stąd zorganizowałam sobie wyjazd. Miałam niemały problem z transportem, zaczęłam nawet rozważać autostop, ale w końcu zdecydowałam się na Polskiego Busa. Wyjazd z Polski był o godzinie 4:20 (baaaardzo wcześnie :( ), powrót z Niemiec o 21. Tak więc miałam cały dzień na zwiedzanie i zakupy, wręcz cudownie :) Z dotarciem na miejsce nie było żadnego problemu, po drodze przeszliśmy kontrolę celną, która trwała niecałe 5 minut. Z lekkim opóźnieniem dotarłam do przystanku Berlin ZOB. Jeśli chcemy jechać Polskim Busem do Berlina mamy do wyboru dwie stacje - jedna znajduje się w pobliżu lotniska i raczej nie leży zbyt blisko centrum, druga to ZOB, leży niedaleko centrum i ma znakomity dojazd. Tak więc jeśli chcecie się wybrać na zwiedzanie miasta proponuję zakupić bilet do drugiej stacji.
Po mieście przemieszczałam się komunikacją miejską, jest ona bardzo łatwa do ogarnięcia. Z pomocą Google Maps bez problemu znalazłam właściwy pociąg czy autobus, Google prowadziło mnie dosłownie pod sam przystanek. Sama komunikacja miejska w Berlinie jest bardzo przejrzysta i prosta w obsłudze. Bilet kupiłam na dworcu, wybrałam wariant całodobowy - za 7 € mogłam jeździć do woli całą komunikacją miejską.
Zwiedzanie miasta rozpoczęłam od Pałacu Charlottenburg. Jest to na prawdę piękna budowla, można ją zwiedzać pewnie cały dzień, w dodatku obok jest wielki ogród pałacowy. Na miejsce dojechałam metrem, obyło się bez żadnych problemów.
Po zwiedzeniu pałacu pojechaliśmy autobusem w okolice Bramy Brandenburskiej. W pobliżu było mnóstwo turystów, prawdziwy tłok. Potem przyszła pora na jedzenie i kawę. Znaleźliśmy miłą (i tanią!) kawiarnię, niestety nie podam miejsca ani nazwy bo najzwyczajniej w świecie zapomniałam gdzie to było :(
Od Bramy Brandenburskiej przeszliśmy spacerem w okolice Placu Poczdamskiego. Tam wpadliśmy do centrum handlowego Mall of Berlin, które w środku przypominało mi w pewien sposób Stary Browar. W galerii nie zabawiliśmy zbyt długo, weszliśmy tam głównie z myślą o toalecie, chcieliśmy też trochę odpocząć. Tym co mnie najbardziej zaskoczyło była wielka zjeżdżalnia - z 3 piętra każdy odważny ochotnik mógł sobie zjechać. Bardzo fajny pomysł :)
Sam Plac Poczdamski zachwycił mnie swoją architekturą. Wygląda bardzo nowocześnie. Szczególnie spodobała mi się przykryta dachem centralna część placu, wyglądała fenomenalnie - z przyjemnością zostałam tam na dłużej, żeby odpocząć i napić się w spokoju kawy. Po drodze weszłam też do drogerii Muller, akurat tutaj miałam problem żeby trafić, mój GPS pokazywał, że drogeria jest na środku trawnika. Trafiłam na nią dopiero potem, kiedy weszłam do metra - drogeria była po prostu pod ziemią.
Z Placu Poczdamskiego pojechaliśmy metrem na Alexanderplatz. Od razu po wyjściu z metra zobaczyłam najbardziej pożądany przeze mnie sklep - Primark. Od razu do niego weszłam!
Primark na Alexanderplatz jest duży, ma aż 3 piętra. W środku były tłumy, głównie obcokrajowców - było tam też sporo Polaków. Jest bardzo duży wybór ubrań, dodatków i rzeczy do domu. Mnie skusiło kilka rzeczy, całe zakupy możecie zobaczyć na dole - kupiłam jegginsy, dwie paczki skarpetek Pusheen, czapkę i kosmetyczkę, przy kasie wzięłam jeszcze malutką świeczkę zapachową. Całe zakupy kosztowały mnie 20 €, czyli niezbyt wiele biorąc pod uwagę ile rzeczy kupiłam.
Na Alexanderplatz poszłam też do DM, niestety okazało się zamknięte - ale co tam, jest przecież metro :) Po przejechaniu jednej stacji trafiłam w bardzo fajny zakątek miasta, pełen małych kawiarni i barów. Tam też trafiłam do DM, gdzie zaopatrzyłam się głównie w zapas kosmetyków Balea. Potem zajrzałam jeszcze do Rewe, tamtejszego marketu spożywczego. Po zakupach przyszła pora na powrót na dworzec - uwierzcie mi, z torbą wypchaną tymi wszystkimi rzeczami nie było to łatwe, wszystko ważyło ponad 15 kg :(
Podsumowując, sam wyjazd był bardzo przyjemny. Pomimo tego, że miasto jest wielkie ani razu się nie zgubiliśmy, nigdy nie było problemu ze znalezieniem odpowiedniego miejsca (no może nie licząc Mullera :D ). Nie było też problemu z językiem - po niemiecku znam dosłownie kilka słów, ale każda osoba którą spotkałam mówiła po angielsku, nie miałam więc żadnego problemu z komunikacją. Ogólnie wszyscy są tam przyzwyczajeni do obcokrajowców, więc język nie stanowił dużej bariery. Również tablice informacyjne i biletomaty są po angielsku (podobno niektóre biletomaty są nawet po polsku).
Samo miasto bardzo mi się spodobało, chociaż nie zauważyłam jakiejś ogromnej różnicy między Berlinem a Poznaniem - wiadomo, że Berlin jest większy, ale jeżdżąc po mieście wcale tego nie odczuwałam. Z przyjemnością tam wrócę, już myślę o kolejnej wyprawie - moja koleżanka chce jechać na zakupy do Primarka, więc pewnie się z nią zabiorę (może nawet stopem pojedziemy :D). Polecam to miasto, nie tylko na zakupy, przede wszystkim na zwiedzanie. Na jednodniową wycieczkę będzie w sam raz (o ile mieszkacie na zachodzie kraju i dojazd nie zajmie Wam za dużo czasu).
Teraz przyszła pora na szybkie omówienie zakupów, chociaż myślę, że wszystko i tak pojawi się niebawem na blogu. Na tym zdjęciu możecie zobaczyć całość zakupów, przyznacie, że sporo tego? :D
Zakupy z Primarka:
Całość:
Byłyście może w Berlinie? Dajcie koniecznie znać w komentarzu :)