środa, 20 grudnia 2017

paczka owocowych pyszności od Le Petit Marseiliais

paczka owocowych pyszności od Le Petit Marseiliais
Witajcie :)
 
Jak tam przygotowania do świąt? Ja na szczęście nie miałam zbyt wielu obowiązków, tylko (albo aż) ogarnąć prezenty, spakować się i jechać do domu. Bardzo się z tego cieszę, bo ostatnio widziałam się z całą rodziną na zeszłoroczne święta, takie uroki mieszkania na drugim końcu kraju :)
 
Dzisiaj chciałabym Wam pokazać zawartość najnowszego pudełka ambasadorki LPM. Poprzednio brałam udział w akcji z truskawkowym LPM, teraz dostałam dwa nowe dezodoranty i żele pod prysznic, o zapachu brzoskwini i kwiatu pomarańczy. Ta paczka również była dla mnie zaskoczeniem, nie wiedziałam że dostałam się do kampanii, po raz drugi uświadomił mnie kurier. Ale nie narzekam, bardzo lubię takie niespodzianki :)
 

Jak widać pudełko wygląda zupełnie tak samo jak w poprzedniej edycji, różni się tylko kolorem i oczywiście zawartością. W środku znalazłam przewodnik i list dla ambasadorki, niby są to zwykłe ulotki ale wyglądają bardzo ładnie i elegancko. Jak przeglądam tą książeczkę to od razu czuję słońce, w środku są piękne zdjęcia.


Jak już wspomniałam na początku, w paczce znalazłam dwa zestawy kosmetyków. Każdy zestaw zawiera dezodorant i żel pod prysznic, różnią się zapachem. Jeden zestaw podarowałam przyjaciółce, była z niego bardzo zadowolona. Obie stwierdziłyśmy, że LPM pachnie obłędnie.




Zestaw który został ze mną to ten o zapachu kwiatu pomarańczy. Jeśli liczycie na to, że pachnie on tak jak owoc to możecie być zaskoczeni, kwiat to zupełnie inny aromat. Miałam już kiedyś żel por prysznic o zapachu kwiatu pomarańczy i byłam w nim zakochana, jednak LPM chyba wskoczy na jego miejsce. Zapach jest intensywny, bardzo świeży i orzeźwiający. Żel będzie idealny na siłownię, przyda mi się takie orzeźwienie po treningu. Jestem z niego bardzo zadowolona, pachnie cudownie.
Równie cudownie pachnie dezodorant, oba kosmetyki w połączeniu dają wielogodzinny aromat. Dezodorant spisuje się tak jak należy, odświeża i chroni przed niemiłym zapachem. Czuć go nawet przez kilka godzin, jak dla mnie super.


Zestaw który wybrała moja przyjaciółka jest o zapachu brzoskwini i nektarynki. Zapach jest słodki, ale nie mdły, raczej bardzo świeży. Mi kojarzył się z jakimś kisielem owocowym, zapach dzieciństwa :D Oba kosmetyki spisują się równie dobrze jak wersja z kwiatem pomarańczy, myślę, że przyjaciółka będzie z nich zadowolona.


Podsumowując, uważam że paczka jest na prawdę udana. Jedyne czego mi w niej brakuje to próbek, poprzednio dostałam ich całą górę i prawie wszystkie rozdałam, rozeszły się jak świeże bułeczki. Ale za to zamiast nich dostałam drugi zestaw dla koleżanki, więc nie jest źle, bo paczka uszczęśliwiła aż dwie osoby. Wielki plus dla firmy za to, że przeprowadziła akcję w tak fajny sposób :)  Kosmetyki LPM kupicie w wielu drogeriach i marketach, możecie ich szukać chociażby w Rossmannie albo Super Pharm. Nie są drogie, za to każdy amator orzeźwiających zapachów na pewno je pokocha :)

Znacie kosmetyki LPM? Lubicie je? Powiedzcie proszę co o nich sądzicie, czekam na Wasze opinie :)

sobota, 16 grudnia 2017

Naturalne cuda od marsylskie.pl

Naturalne cuda od marsylskie.pl
Witajcie :)

Jak Wam mija weekend? Mój niestety na uczelni, ale świąteczny urlop już niedługo, więc sobie odpocznę. Też już wyczekujecie świąt?
Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o pewnym wyjątkowym sklepie, który odkryłam całkiem przypadkiem. Myślę, że przypadnie on do gustu każdemu, kto lubi kosmetyki naturalne, mydła i Francję. Zapraszam do lektury :)

Stronę marsylskie.pl poznałam przypadkowo, trafiłam na nią na instagramie. Miałam szczęście wygrać organizowany u nich konkurs, dzięki czemu dostałam cudowną paczkę, której zawartość opiszę później. Sklep zajmuje się sprzedażą kosmetyków naturalnych, głównie oryginalnych mydeł marsylskich. W ofercie sklepu znajdziemy same sprawdzone produkty takich firm jak m.in. Sylveco, Cztery Szpaki, Make Me Bio, Orientana, Resibo, Kringle Candle. Znajdziemy  w nim też całą górę kosmetyków francuskich, średnio się na nich znam ale chyba muszę to zmienić, bo wyglądają bardzo interesująco. Każdy kosmetyk posiada wyczerpujący opis, co bardzo mi się spodobało - nawet jak nie znam jakiejś marki czy produktu mogę się dowiedzieć wszystkiego, co chcę. Strona jest jasna i przejrzysta, używa się jej z łatwością zarówno na komputerze jak i na telefonie.


Wracając do mojej paczki, powiem krótko - paczka marzenie! Rozdanie wygrałam w Mikołajki, a przesyłka była u mnie już dwa dni później, ekspresowo. Wszystko było ładnie zapakowane w papier w kolorze lawendy, pachniało również lawendą - za sprawą mydełka :D Uwielbiam ładnie zapakowane paczki a tutaj widać było że ktoś się przyłożył. Oczywiście wszystkie kosmetyki były również odpowiednio zabezpieczone przed uszkodzeniem.



W paczce znalazłam:

1. Mydło marsylskie o zapachu lawendy, Le Chatelard 1802

Jest to mydło marsylskie, na roślinnej bazie, odpowiednie dla wegan. Nie zawiera SLS, parabenów, EDTA i PEG. W mydle znajdziemy m.in. oliwę z oliwek, olej kokosowy i olej ze słodkich migdałów. Skład wygląda bardzo przyjaźnie, myślę że mydło będzie odpowiednie dla delikatnej skóry.  To właśnie ten produkt zapewnił piękny zapach całej paczce - pachnie lawendą tak mocno, że czuć to w całej łazience. Jeśli ktoś lubi lawendę to na pewno będzie zadowolony, takie mydło to fajny dodatek do prezentu - pięknie pachnie i jest niedrogie. Według producenta jest to produkt hipoalergiczny, co może zainteresować alergików - niestety uczulenia często są wywoływane substancjami zapachowymi, tutaj mamy coś co pięknie pachnie i nie szkodzi. Ja póki co przetestowałam je tylko raz, więc ciężko mi powiedzieć coś więcej na temat jego działania, ale po dłuższym używaniu zamierzam napisać recenzję. Póki co jestem z niego zadowolona, szczególnie z zapachu.

Link: KLIK



2. Mydło marsylskie na bazie oleju palmowego, Le Serail.

Kolejne mydło marsylskie, trochę większe niż lawendowe. Jak je zobaczyłam to osłupiałam - co ja zrobię z taką wielką kostką  (masa 300 g przed suszeniem)? Na szczęście taki rozmiar to nie problem, mydło można przecież pociąć na kawałki, więc pewnie rozdam je rodzinie.
Mydło ma naturalny zapach, nie ma dodatku substancji zapachowych. Olej palmowy ma właściwości odżywcze i nawilżające, dlatego kosmetyk będzie dobry do pielęgnacji cery suchej, ale oczywiście możemy go używać do każdego typu skóry. Mydło jest również hipoalergiczne, całkowicie naturalne, wegańskie, nie testowane na zwierzętach.

Link: KLIK




3. Delikatny puder myjący, Make Me Bio

Jest to kosmetyk który zwrócił moją uwagę w pierwszej kolejności. Pierwszy raz mam do czynienia z pudrem myjącym, dlatego od razu poszedł w ruch. Puder jest zamknięty w niewielki, eleganckim, szklanym słoiczku. Można go używać na dwa sposoby, jako kosmetyku myjącego bądź jako maseczki. W składzie znajdziemy jedynie 4 rzeczy: białą glinkę, owies, olejek lawendowy i olejek różany. Biała glinka odżywia skórę, a także działa odświeżająco i oczyszczająco, polecana jest do cery szarej i zmęczonej.
 Pierwsze wrażenie po użyciu  było takie sobie, dodałam za dużo wody, przez co powstała rzadka zawiesina, która raczej średnio oczyściła skórę. Trzeba więc robić gęstą papkę, myślę że to ułatwi użytkowanie. Recenzja tego kosmetyku również zagości niedługo na moim blogu.

Link: KLIK



4. Lekki krem nagietkowy, Sylveco

Kolejna rzecz która bardzo mnie ucieszyła to krem do twarzy od Sylveco. Akurat wykończyłam swój krem z Vianka, więc chętnie przetestuję coś nowego. Markę Sylveco znam od dawna i z wielką przyjemnością testuję ich produkty. Póki co z większości rzeczy byłam bardzo zadowolona, mam nadzieję że i ten krem mnie nie zawiedzie.
W składzie kremu znajdziemy takie substancje jak olej z pestek winogron, olej sojowy, olej jojoba, olej arganowy, ekstrakt z aloesu, mydlnicy lekarskiej i nagietka czy kwas betulinowy. Najciekawszą dla mnie rzeczą jest właśnie ten kwas. Betulina znajduje się w korze brzozy, ma właściwości antyoksydacyjne, przyczynia się do regulacji syntezy kolagenu. Mydlnica ułatwia wnikanie składników aktywnych, a aloes nawilża.
Krem ma wygodną pompkę, która sprawia że jego używanie jest znacznie bardziej higieniczne - nie musimy wkładać palców do opakowania. Mam co do niego duże oczekiwania, ciekawe czy je spełni.

Link: KLIK


5.  Mały bonus, czyli wielkie opakowanie białej glinki

W paczce znalazłam jeszcze taki pakunek,  w środku jest duża ilość białej glinki. Bardzo miło, na pewno do czegoś to zużyję :)
Biała glinka ma wiele drogocennych właściwości. Wspomaga gojenie wyprysków oraz proces zabliźniania. Zwęża pory, rewitalizuje, odświeża i oczyszcza skórę. Może być wykorzystywana do robienia maseczek, kąpieli czy nawet mycia włosów.

Przepis na maseczkę:  glinkę wymieszać w szklanym bądź ceramicznym naczyniu z wodą lub hydrolatem, następnie nałożyć na skórę na 5-10 min. Nie można dopuścić do tego, by glinka zastygła (ja spryskuję ją hydrolatem lub wodą w sprayu z Balea). Po upływie czasu zmyć maseczkę letnią wodą. Musimy pamiętać o tym, że glinki nie można mieszać metalowymi rzeczami - zamiast łyżki lepiej użyć drewnianego patyka albo silikonowego pędzelka.

Przepis na mycie włosów: glinkę rozmieszać z wodą do konsystencji pasty. Nanieść na włosy i skórę głowy, rozmasować, po 10 minutach zmyć. Przepis pochodzi ze strony marsylskie.pl, nie zdążyłam go jeszcze wypróbować, ale na pewno to zrobię, brzmi bardzo ciekawie :)

Link: KLIK


Podsumowując, na pewno warto zajrzeć do sklepu marsylskie.pl. Asortyment jest ciekawy, obsługa miła i profesjonalna, czego chcieć więcej :) Sklep z pewnością zaciekawi każdego miłośnika naturalnych kosmetyków. Sama mam zamiar jeszcze go odwiedzić, muszę tylko uszczuplić nieco swoje zapasy kosmetyczne :)

Jak Wam się podoba paczka? Chcielibyście przetestować któryś z tych kosmetyków? :) 



czwartek, 14 grudnia 2017

Hydrolat oczarowy Fitcomfort

Hydrolat oczarowy Fitcomfort
Witajcie :)
 
Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć kilka słów na temat produktów Fitcomfort. Firma jest niestety mało znana, ciężko ją gdzieś dostać, a szkoda, bo produkty mają bardzo ciekawe. Można u nich znaleźć bardzo szeroki wybór naturalnych olejów roślinnych (m.in. z pestek malin, awokado,  pestek winogron, opuncji figowej, moringa, jojoba, czarnuszki, inca inchi, ryżu), naturalnych hydrolatów (np. z róży, oczaru, bławatka), maseł do ciała, kremów, balsamów, jednym słowem - wszystkich kosmetyków do pielęgnacji.  Ja miałam okazję przetestować hydrolat z oczaru, olejek migdałowy i dwa mini balsamy.
 


Pierwszym produktem który przetestowałam był hydrolat oczarowy. Kupiłam go z myślą o moich plecach - niestety mam tam straszny trądzik i trudno gojące się rany. Podejrzewam że jest to w dużej mierze wina chlorowanej wody basenowej, ale że z basenu nie zamierzam rezygnować to musiałam wymyślić sposób na te dolegliwości. Plecy są problematycznym miejscem, ponieważ ciężko tam dosięgnąć dłonią, utrudnia to nakładanie wszelkich masek i kremów. Na szczęście hydrolat wyposażony jest w atomizer, co bardzo ułatwia aplikację.
Oczar wirgilijski posiada silne właściwości gojące i przeciwzapalne. Stymuluje regenerację i powstawanie nowych komórek, dzięki czemu wspomaga gojenie  i działa przeciwzmarszczkowo.  Aplikowany przed kontaktem ze słońcem zmniejsza podrażnienia wywołane ekspozycją na promieniowanie UVB (oczywiście nie możemy przez to zrezygnować z kremu z filtrem!). Oczar wzmacnia naczynia krwionośne i poprawia ukrwienie. Polecany jest dla cery naczynkowej, podrażnionej, trądzikowej i dojrzałej.
Osobiście stosuję hydrolat od dwóch tygodni, prawie codziennie (oczywiście czasem zdarza mi się zapomnieć). Na początku patrzyłam na to z powątpiewaniem. Hydrolat wygląda jak zwykła woda, ma bardzo delikatny, praktycznie niewyczuwalny zapach, po prostu nie mogłam uwierzyć że coś takiego mi pomoże. Ale jednak coś tam zdziałało ;) Na ten moment stan moich pleców bardzo się poprawił. Nie pojawiają się nowe wypryski, stare zaczęły się goić (niektóre nie mogły się zagoić nawet przez kilka tygodni...). Skóra jest gładsza i mniej zanieczyszczona. Jedyną rzeczą którą zmieniłam w pielęgnacji jest właśnie ten hydrolat, więc stawiam na to że to jego zasługa. Jestem nim bardzo miło zaskoczona i z pewnością wypróbuję też inne hydrolaty.



Kolejnym kosmetykiem który przetestowałam jest tłoczony na zimno olej ze słodkich migdałów. Dostałam go gratis do hydrolatu, ale jego cena regularna jest nieduża (u mnie kosztuje 12 zł). Olej ten jest bardzo delikatny, można stosować go do pielęgnacji skóry niemowląt. Ma właściwości wygładzające, jest lekki więc szybko wchłania się w skórę. Można go używać do masaży, świetnie się do tego nadaje.
Ja używam go do pielęgnacji skóry twarzy i ciała. Nie zapycha ani nie uczula, co jest wielkim plusem. Niestety nie zauważyłam jakiegoś wielkiego wygładzenia.

 
Na końcu wypróbowałam też dwa małe opakowania balsamu do ciała na bazie masła shea: o zapachu piżma i o zapachu zielonej herbaty. Były to próbki, więc nie testowałam ich zbyt długo, ale mogę powiedzieć że pachną bardzo ładnie. Balsamy maja naturalny skład, co też jest dużym plusem. Po rozgrzaniu w dłoniach robią się bardzo miękkie, łatwo je nałożyć na skórę. Chętnie bym wypróbowała pełne opakowanie :)
 



Podsumowując, kosmetyki są godne uwagi i na pewno przypadną do gustu każdemu, kto lubi naturalną pielęgnację. Jedynym minusem jest dostępność, przed napisaniem tego postu zrobiłam małe poszukiwania i niestety jest z nią kiepsko. Nie znalazłam żadnego sklepu internetowego z pełną ofertą tej firmy, kosmetyków nie znajdziemy też w żadnej drogerii. Najlepiej szukać ich w zielarniach i sklepach ekologicznych. Może w przyszłości firma otworzy się trochę na rynek i stworzy jakiś  sklep internetowy, póki co jednak trzeba szukać w sklepikach stacjonarnych.
Co sądzicie o tych kosmetykach, chciałybyście je wypróbować?  :)

WYNIKI ROZDANIA:

Nagroda wędruje do Ania Ce, gratuluję! Dziękuję wszystkim uczestnikom i zapraszam do śledzenia bloga, na pewno pojawią się kolejne rozdania :)

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Porcja nowości od Biolove

Porcja nowości od Biolove
Witajcie :)
Dzisiaj chciałabym Wam pokazać kilka moich nowości z Biolove. Kosmetyki wygrałam w rozdaniu na blogowym instagramie Perfect Foundation (http://www.perfectfoundation.pl/), jest to moja pierwsza wygrana i bardzo się z niej cieszę :)
Jak już kiedyś wspominałam, Biolove produkuje ta sama firma co Nacomi. Kosmetyki tej marki można kupić w Kontigo, polecam tam zaglądać bo często są w świetnych promocjach i można je kupić nawet 50% taniej.
Co wygrałam w rozdaniu?

1. Peeling do ciała o zapachu kawy. Jest to już mój kolejny peeling kawowy,  wcześniej wypróbowałam takie firmy jak Organic Shop, Body Boom, Mark i Love Your Body. Ten peeling wypada w zestawieniu nie gorzej niż jego poprzednicy. Ma naturalny skład, przyjemny zapach, no i oczywiście świetnie działa. Nawilża skórę, wygładza ją i pielęgnuje. Peeling kawowy pomaga walczyć z cellulitem, przy regularnym stosowaniu ujędrnia skórę. Ja stosuję go 2-3 razy w tygodniu, ale posiłkuję się też innymi peelingami.
Peeling należy nanieść na zwilżoną skórę, polecam zrobić to pod prysznicem. Masujemy skórę okrężnymi ruchami przez kilka minut a potem wszystko spłukujemy. Wanna wygląda strasznie (pełno w niej kawowych fusów :D ) ale to nic złego, można ją z łatwością opłukać. Polecam peeling jako alternatywę dla peelingów kawowych w saszetkach, takie opakowanie jest chyba wygodniejsze :)


Żel pod prysznic o zapachu brzoskwini. Zapach jest delikatny i subtelny. Podoba mi się opakowanie tych żeli, jest wygodne w użyciu i się nie otwiera, co jest dla mnie bardzo ważne. Często chodzę na basen lub siłownię, muszę więc nosić ze sobą żel pod prysznic, jak mi się otworzy w torbie to jest masakra. Raz mi się to przydarzyło, nie polecam. To co od razu rzuciło mi się w oczy to zabezpieczenie - żel ma plastikową zawleczkę, która upewnia nas o tym, że nikt go nie otwierał. Bardzo pomysłowa rzecz, fajnie że firma wpadła  na takie rozwiązanie.


Żel pod prysznic o zapachu smoczego owocu. Nie miałam jeszcze okazji testować żeli tej firmy, więc chętnie po niego sięgnęłam, kusił mnie też ten egzotyczny owoc. Żel ma przyjemny, lekko słodki zapach. Aromat nie jest bardzo intensywny, podobnie jak w przypadku żelu brzoskwiniowego. Żel dobrze się rozprowadza po skórze, nie wysusza jej ani nie podrażnia, jest bardzo delikatny. Spisuje się całkiem dobrze :)


Mus do ciała o zapachu mango. Wcześniej nie miałam musu z rej firmy, testowałam tylko borówkę (pięknie pachniała!). Mango ma słodki, mocno owocowy zapach. Mus jest tłusty, ale łatwo go rozsmarować po ciele. Po rozgrzaniu w dłoniach zamienia się w olejek, ale na szczęście nie brudzi i szybko się wchłania. Bardzo dobrze nawilża i odżywia skórę, przyda się zwłaszcza w okresie zimowym, kiedy moja skóra wymaga specjalnej opieki. Stosuję go zwykle na noc, rano skóra jest cudownie miękka i delikatna/  Myślę, że dla suchej skóry będzie idealny.


Jak Wam się podobają te kosmetyki? Znacie je? :)

Przypominam o świątecznym rozdaniu które trwa u mnie na blogu! Do wygrania jest świąteczny zestaw Yves Rocher, produkty Skin79 i Tony Moly oraz produkt niespodzianka, zapraszam :)

niedziela, 10 grudnia 2017

Zimowa pielęgnacja suchej skóry

Zimowa pielęgnacja suchej skóry
Witajcie :)
 
Zima zaczęła się już pełną parą. Na dworze śnieg, mróz, dzień jest krótki i ponury. Wszystko to oczywiście odbija się na stanie naszej skóry. U mnie dużym problemem jest jej suchość, walczę z tym przez cały rok. Piję dużo wody, używam kosmetyków nawilżających, a mimo to nadal mam zbyt mało nawilżoną skórę. W zimie jest oczywiście gorzej, zimne, suche powietrze znacznie pogarsza sprawę. Poniżej prezentuję 5 kosmetyków, które goszczą u mnie częściej zimą. Dlaczego wybrałam akurat takie produkty? Zapraszam do lektury :)
 

1. Naturalne mydło kuchenne YOPE. Przez całą jesień i zimę mam strasznie suche ręce, skóra jest szorstka, pęka i boli. Znacie ten problem? Ja radzę sobie z nim na kilka sposobów, jednym z nich jest dobre mydło. Często nie przywiązujemy większej wagi do tego kosmetyku, a przecież ręce myjemy co najmniej kilka razy dziennie, warto więc wybrać coś co dodatkowo będzie je pielęgnować. Wiele mydeł w płynie przesusza moją skórę, na szczęście YOPE nie stwarza problemów. Na grudzień wybrałam mydło kuchenne, z uwagi na świąteczne gotowanie - mydło kuchenne neutralizuje zapachy, dzięki czemu moje dłonie nie pachną mieszanką przypraw korzennych i cebuli :D
Inne sposoby dbania o dłonie to oczywiście krem do rąk (ale o tym za chwilę), masaże ciepłym olejkiem i koniecznie ciepłe rękawiczki. Dodatkowo stosuję olejek rycynowy na paznokcie, one niestety również bardzo cierpią z powodu mrozu.


2. Kolejny produkt firmy YOPE, czyli krem do rąk. Krem ma łagodny, naturalny skład. Świetnie nawilża i nie podrażnia skóry. Staram się stosować go kilka razy dziennie, bardzo pomaga to w walce z suchością. Odkąd go stosuję zauważyłam, że nie mam aż takiego problemu z pękaniem i pieczeniem. Dodatkowo krem ma ładne opakowanie i przyjemny zapach imbiru. Krem jest spory, dlatego opakowanie trzymam zwykle w domu, za to w torebce mam przy sobie odlewkę w małym pudełeczku, używam jej w pracy lub na uczelni. Codzienne smarowanie kremem dłoni przynosi świetne, długoterminowe skutki, dlatego warto po niego sięgać regularnie.


3. Mój must-have w pielęgnacji ust, czyli jajeczko EOS. Jest to kosmetyk naturalny, bardzo wydajny, o pięknym zapachu i słodkim smaku. Czego chcieć więcej? Oczywiście dobrego działania, a w tym EOS sprawdza się najlepiej. Jajeczko nawilża i natłuszcza usta, dzięki czemu nie pękają one na mrozie. Odkąd używam EOSa całkowicie pożegnałam problem spierzchniętych ust. W zimie zawsze noszę go ze sobą w torebce. Plusem jest też wygodna forma jajeczka, nie muszę nakładać balsamu palcami, co jest oczywiście bardziej higieniczne. Balsam jest nieco drogi (w Rossmannie kosztuje ok. 25 zł), ale za to wystarcza na kilka miesięcy, do tego można go znaleźć w promocji.


4. Maski w płacie to kolejna przydatna w zimie rzecz. Jak wiadomo, skóra twarzy jest zawsze narażona na zimowe powietrze. Nie ważne czy na dworze jest lekki mrozek czy syberyjska zima, twarz musi być chociaż trochę odsłonięta, nie jest niczym ochraniana przed mrozem. Dlatego skóra robi się szybko szorstka, sucha i szara. Twój podkład podkreśla suche skórki? Najpewniej masz za mało nawilżoną skórę. W zimie stosuję oczywiście różne kremy, peelingi i olejki, ale maseczki są dodatkowym wspomagaczem. Staram się wybierać takie o właściwościach nawilżających i odżywczych, np. z ekstraktem z miodu albo aloesu.


5. Ostatni produkt z mojego zestawienia, oczywiście również nawilżający i ochronny, to masło do ciała Treaclemoon. Dzięki zawartości masła shea kosmetyk świetnie nawilża i natłuszcza skórę. Jest nieco ciężki, dlatego używam go w zimie. Masło wchłania się w miarę szybko, ale pozostawia bardzo delikatną tłustą warstwę (bez obaw, nie brudzi!). Dodatkowo plusem jest zapach, połączenie wanilii i budyniu. Jest to mój kolejny kosmetyk z tej firmy i jak zwykle jestem zadowolona. Minusem jest to, że produkty te nie są dostępne w Polsce - najlepiej kupić je w Niemczech, ewentualnie na Allegro.


Znacie kosmetyki z tego zestawienia? Może polecacie inne kosmetyki na zimę? Czekam na Wasze propozycje :)

Przypominam o rozdaniu! Do wygrania zestaw świątecznych kosmetyków Yves Rocher, maseczka Skin79 i kilka innych fajnych rzeczy, niedługo mija czas na zgłoszenie! Jeśli masz ochotę na dodatkowy prezent pod choinką, kliknij w link i weź udział :)
ROZDANIE!

czwartek, 7 grudnia 2017

TOP 5 kosmetyków listopada

TOP 5 kosmetyków listopada
Witajcie :)
 
Z małym opóźnieniem chciałabym Wam przedstawić ulubieńców kosmetycznych listopada. W zeszłym miesiącu przybyło mi bardzo mało nowości, dzięki czemu w końcu mogłam zużyć trochę starych kosmetyków.
Czego najchętniej używałam w listopadzie?
1. Kremu do rąk! Zwykle dosyć rzadko kremuję ręce, nie mam tego zwyczaju. Na szczęście w tym miesiącu jakoś się przyzwyczaiłam i używam kremów kilka razy dziennie, głównie w pracy. Od razu zauważyłam poprawę skóry dłoni, chociaż nie jest ona bardzo duża - niestety w zimie moje dłonie strasznie cierpią, są ciągle suche i szorstkie. Jednym z kremów których używałam jest krem Treaclemoon, o zapachu malin. Krem ma ładny, soczysty zapach. Szybko się wchłania i dobrze nawilża skórę, jest też bardzo wydajny.
 
2. Jedna z nielicznych nowości - płukanka octowa z Yves Rocher. Od dawna chciałam wypróbować tą płukankę, ale odstraszała mnie cena - za malutką buteleczkę musimy zapłacić ok. 25 zł bez promocji. W tym miesiącu mogłam ją odebrać za darmo dzięki karcie YR. Najbardziej bałam się, że płukankę zużyję po jednym myciu, ale na szczęście okazała się niezwykle wydajna. Użyłam jej już 4 razy i ledwo widać zużycie, za to widać efekty. Włosy są dzięki niej bardziej błyszczące i gładkie. Chętnie wrócę do płukanki octowej, nie wiem tylko czy kupię tą z YR czy może raczej zrobię taką płukankę samodzielnie.
 
3. Czarny szampon z ziołami syberyjskimi babuszka Agafi. Szampon miałam już wcześniej i byłam z niego bardzo zadowolona. Kosmetyk doskonale oczyszcza włosy, nie obciąża ich i nie powoduje przetłuszczania. Chętnie sięgnę po niego ponownie.
4. Żel pod prysznic Isana, z limitowanej edycji zimowej. Żel ma zapach wanilii i kwiatu tabaki, chociaż jak dla mnie czuć w nim kokosa. Pachnie bardzo słodko, aż za bardzo. W ciągu mycia zapach jest mdły, ale na szczęście po prysznicu aromat jest już znacznie lżejszy.
5. Kolejny kosmetyk Treaclemoon - masło do ciała True Shea Love. Masło jest tłuste, ale łatwo je rozsmarować, wchłania się dosyć szybko. Dogłębnie nawilża i odżywia skórę. Dla mnie jest to wybawienie w ciągu zimy - zawsze mam problemy z suchą skóra, a zimą wszystko dodatkowo przybiera na sile.  Masło bardzo mi pomaga.
 
Jakie są Wasze ulubione kosmetyki z zeszłego miesiąca? Znacie produkty z mojego zestawienia? :)
 
UWAGA - przypominam o świątecznym ROZDANIU! Do zdobycia cudowne nagrody, w tym zestaw kosmetyków z limitowanej świątecznej edycji Yves Rocher, zapraszam :)

środa, 6 grudnia 2017

ROZDANIE!

ROZDANIE!
Moi drodzy :)
Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia zapraszam na rozdanie! Uwielbiam świąteczna atmosferę, a szczególnie robienie prezentów, dlatego chętnie zrobię i dla Was prezent. Jedna osoba zostanie przeze mnie obdarowana zestawem ze zdjęcia i produktem niespodzianką. W skład zestawu wchodzą:
  
1. Żel pod prysznic i balsam do ciała Yves Rocher, z limitowanej świątecznej edycji
2. Maseczka bąbelkowa Skin79
3. Cztery próbki produktów Tony Moly z serii Pokemon
4. Produkt niespodzianka od Świętego Mikołaja ;)
5. Coś słodkiego
Co trzeba zrobić?
1. Bądź publicznym obserwatorem bloga jednafiga.blogspot.com.
2. Napisz w komentarzu (pod tym postem) co chciałabyś dostać pod choinkę? (nie mam wymagań co do długości listy życzeń, możesz napisać jedno słowo albo całą długaśną listę).
3. Zostaw w komentarzu jakiś kontakt do siebie (email lub telefon).
 
4. Jeśli chcesz zwiększyć swoje szanse na wygraną udostępnij powyższe zdjęcie na instagramie z dopiskiem #jednafigarozdanie #rozdanie #konkurs.
 
Wzór zgłoszenia:
1. OBSERWUJĘ JAKO:
2. POD CHOINKĘ CHCIAŁABYM DOSTAĆ :
3. MÓJ EMAIL/TELEFON:
4. NA INSTAGRAMIE UDOSTĘPNIAM JAKO:
 
 
Warunki:
1. Nagrodę otrzyma jedna osoba z najciekawszą odpowiedzią. W przypadku wątpliwości, nagroda powędruje do osoby która udostępniła informacje o rozdaniu na instagramie.
2. Zabawę zaczynamy 06.12.2017, kończymy 12.12.2017, ogłoszenie wyników nastąpi 13.12.2017 (na blogu i instagramie).
1. Organizatorem konkursu i fundatorem nagrody jestem ja. 
2. Nagrodę wysyłam przesyłką poleconą, na terenie Polski, w ciągu maksymalnie 5 dni od ogłoszenia wyników (postaram się wysłać przesyłkę jak najszybciej, żeby zdążyła dotrzeć przed świętami).
 
Życzę wszystkim powodzenia! :)
 




WYNIKI ROZDANIA:
Nagroda wędruje do Ania Ce, gratuluję! Dziękuję wszystkim uczestnikom i zapraszam do śledzenia bloga, na pewno pojawią się kolejne rozdania :)

wtorek, 5 grudnia 2017

DENKO: listopad 2017

DENKO: listopad 2017
Witajcie kochani :)
Bardzo przepraszam za swoją nieobecność - niestety popsuł mi się laptop, nie wiem ile czasu zajmie mi oczekiwanie na części zamienne lub nowy sprzęt. Z tego powodu obiecany post o robieniu zdjęć na bloga i instagrama będzie musiał poczekać, potrzebne materiały są dla mnie obecnie niedostępne :(  Na szczęście udało mi się zrobić dla Was denko, więc zapraszam do lektury :)
Listopadowe denko wydaje się spore, ale mogłoby być jeszcze większe. Nie wyrobiłam się ze zużywaniem kilku rzeczy i mam sporo resztówek, ale myślę, że zużyję wszystko do końca w grudniu.
W poprzednim miesiącu udało mi się zużyć:

1. Olejek różany Bielenda - pisałam już o nim na blogu, więc nie będę się drugi raz rozpisywać. Powiem tylko, że warto się zainteresować tym produktem ;)
2. Korund kosmetyczny Natur Planet. Korund miałam od dawna i coś go nie mogłam zużyć, okazał się strasznie wydajny. Używałam go razem z wymienionym wyżej olejkiem z Bielendy lub żelem aloesowym, służył mi jako peeling. Korund świetnie wygładzał skórę, pobudzał krążenie i zwiększał wchłanianie kosmetyków. Na pewno zamówię go ponownie.
3. Mezoterapia nawilżająca, AA. Jest to zestaw 3 kosmetyków: peelingu, maski i kremu. Zestaw okazał się całkiem fajny, dobrze poradził sobie z nawilżeniem skóry. Kupiłam go za grosze w jakiejś promocji w Rossmannie i żałuję, że nie wzięłam więcej.
4. Maseczka z marchewką i kurkumą od Marion. Recenzja tej i pozostałych maseczek z serii pojawiła się na instagramie, niebawem zagości też na blogu. Jeśli jesteście jej ciekawi to zapraszam do śledzenia bloga :)
5. Maseczka bąbelkowa Skin79, czyli kolejny ciekawy produkt którego recenzja pojawi się na blogu. Od razu zdradzę też, że maseczka (i cała góra innych cudowności) będzie do wygrania w mikołajkowym rozdaniu.
6. Ogórkowa maseczka peel-off, Purederm. Maseczka jakoś mnie nie powaliła, nie zauważyłam żadnych efektów jej działania.
7. Holika holika, maseczka w płacie. Uwielbiam maseczki z tej serii i chętnie do nich wracam. Ta przydała mi się po ostrym treningu, byłam z niej bardzo zadowolona :)
8. Maseczka żelowa Bielenda. To już ostatnia maseczka z tego denka, trochę mało ich zużyłam. Maseczka okazała się całkiem fajna, miała konsystencję kisielu i świetnie pachniała :D
9. Peeling do ciała Joanna, zapach truskawkowy. Peelingi z tej serii mnie nie powalają, jak na moje potrzeby mają o wiele za mało peelingujących drobinek. Za to mają fajne zapachy, ten pachniał akurat jak soczysta truskawka.
10. Żel pod prysznic Isana o zapachu śliwki. Miałam bardzo dużo żeli pod prysznic ale chyba żaden nie pachniał tak obłędnie, wielka szkoda że tak szybko się wyprzedały - ja chcę jeszcze jeden! Jeśli gdzieś go jeszcze znajdziecie bierzcie go bez namysłu, zapach jest cudowny.
11. Żel pod prysznic Avon, o zapachu białej czekolady. Żel również pachnie bardzo ładnie, chociaż do śliwki się nie umywa ;)
12. Lirene, balsam przeciwsłoneczny. Nie zużyłam go do końca, ale musze się z nim pożegnać z powodu daty ważności. Byłam z niego zadowolona, spełniał swoją funkcję ochronną, a do tego nie tłuścił skóry i nie brudził ubrań.
13. Płyn do soczewek Life, kupiony w Super Pharm.
14. Mgiełka do ciała Avon, o zapachu jabłkowym. Mgiełka pachniała tak sobie, dla mnie zapach był zbyt mało intensywny i zbyt alkoholowy. Wyrzucam połowę opakowania bo data ważności, ale jakoś nie będę tęsknić.
15. Jedna z moich ulubionych odżywek do włosów - Alterra. Używam jej co jakiś czas, świetnie wygładza moje włosy.
16. Próbki: Indigo, Garnier, Tony Moly, Snails Garden, Vianek, Oranique, Cameleo.
Co o tym myślicie, podoba Wam się to denko? :)
 

Zapraszam wszystkich chętnych na świąteczne rozdanie! Rozdanie zaczynamy w mikołajki, czyli 06.12, do zdobycia będzie zestaw kosmetyków i niespodzianka. Zapraszam! :)
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Copyright © 2016 Jednafiga Blog , Blogger