poniedziałek, 28 maja 2018

Demakijaż samą wodą? Rękawica myjąca Delete Makeup

Demakijaż samą wodą? Rękawica myjąca Delete Makeup
Hej :)

Od pewnego czasu testuję pewną nowość, która pojawiła się ostatnio na rynku. Mowa o rękawicy do usuwania makijażu Delete Makeup. Według producenta, rękawica usuwa cały makijaż (w tym wodoodporny tusz do rzęs!) za pomocą samej wody. Jeśli chcecie wiedzieć czy rękawica się sprawdziła, to zapraszam do lektury :)

 
Rękawiczka Delete Makeup  jest niewielka, w sam raz na kobiecą dłoń. Mam wersję standardową, ale z tego co wiem są jeszcze mniejsze rękawiczki, w wersji podróżnej. Nie wiem czy taka mniejsza nie byłaby za mała, jak dla mnie ta standardowa jest w sam raz. Z pewnością też zmieści się w każdym bagażu. Rękawiczki dostępne są w różnych kolorach, ja dostałam niebieską i różową - różowa została ze mną, a niebieska powędrowała do mamy. Wykonane są z poliestru, są bardzo miękkie i delikatne w dotyku.

 
Na początku byłam nastawiona mocno sceptycznie, zwłaszcza że już miałam ściereczkę do makijażu samą wodą i niestety nie spisała się dobrze. Tymczasem już po pierwszym użyciu zauważyłam, że rękawica Delete Makeup działa zgodnie z obietnicą producenta. Usunęła większość makijażu, zostawiając tylko odrobinę tuszu do rzęs. Za drugim użyciem bardziej skupiłam się na demakijażu oczu i okazało się, że nawet tusz do rzęs jest zmywalny. Po użyciu rękawicy skóra była gładka, nie była podrażniona ani zaczerwieniona. Sama rękawica ma mnóstwo delikatnych włókien, które nie podrażniają nawet delikatnej cery. Myślę, że z powodzeniem mogą ją używać osoby z cerą wrażliwą i skłonną do podrażnień.
Aby zmyć makijaż, musimy zmoczyć rękawicę gorącą wodą (oczywiście nie tak gorącą, aby nas poparzyła - wystarczy zwykła ciepła woda z kranu!).  Następnie po prostu wycieramy twarz rękawiczką. Nie trzeba nic dociskać ani mocno pocierać, już po kilku chwilach skóra robi się czysta, a makijaż zostaje na rękawicy. Taki demakijaż jest dodatkowo korzystny dla skóry, ponieważ pobudza krążenie i delikatnie ją masuje. Jak już mówiłam wcześniej, rękawica nie podrażnia :)

 
Na zdjęciach widzicie rękawice Delete Makeup po demakijażu, jak widać jest mocno zabrudzona. Na szczęście nie ma się czym przejmować, bo rękawica z łatwością się czyści. Można ją prać w pralce, ale ja po prostu po każdym użyciu piorę ją ręcznie, z użyciem zwykłego mydła. Nie jest to kłopotliwe, bo resztki kosmetyków z łatwością z niej schodzą.
 
 
Rękawica Delete Makeup na dobre zagościła w mojej codziennej pielęgnacji, ale nie wykluczyłam innych kosmetyków myjących. Sama rękawica zmywa makijaż, jednak ponieważ stosuję wieloetapową pielęgnację, nadal używam pianki myjącej i olejku. Co więcej, używam też rękawicy do zmywania olejku z twarzy (metoda OCM) - po namoczeniu rękawicy gorącą wodą świetnie zmywa olejek i oczywiście ewentualne resztki makijażu. Wydaje mi się, że mycie twarzy samą tylko rękawicą może nie być wystarczające, ale zaznaczam że jestem bardzo wymagająca w tym temacie.
Podsumowując, myślę że rękawica Delete Makeup to bardzo fajny gadżet, który warto mieć przy sobie. Makijaż zmywa bardzo dokładnie i delikatnie, a do tego pozwala zaoszczędzić na wacikach i produktach do demakijażu :)
Znacie rękawice Delete Makeup? Może znacie inne tego typu produkty? :)

czwartek, 17 maja 2018

Biovax, regenerująca maska do włosów aktywny węgiel i acai amazońskie

Biovax, regenerująca maska do włosów aktywny węgiel i acai amazońskie
Cześć :)

Zapewne większość z Was słyszała o maseczkach Biovax, ale czy widzieliście już nową wersję z aktywnym węglem i jagodami acai? Ja mam ją od niedawna ale już zdążyłam ją polubić. Ma fajne działanie i jest bardzo... inspirująca, na końcu dowiecie się dlaczego :D Zapraszam do lektury!


Na początku wspomnę może o tym, że nowa seria kosmetyków Biovax dostępna jest tylko w drogeriach Rossmann. W jej skład wchodzą maska, szampon oraz peeling trychologiczny (o peelingu trychologicznym Biovax możecie przeczytać tutaj: Peeling do włosów? L'biotica Biovax trychologiczny peeling czystek i czarnuszka). Seria przeznaczona jest do włosów słabych, matowych, z tendencją do obciążania i braku objętości. Składniki aktywne zawarte w produktach to aktywny węgiel (wchłania zanieczyszczenia i łagodzi skórę głowy), olej monoi (dodaje blasku i miękkości) i acai amazońskie (silny antyoksydant, poprawia mikrokrążenie, łagodzi i regeneruje).


Ze względu na zawartość węgla miałam obawy, że maska będzie czarna, na szczęście okazała się szara. Ma przyjemną, kremową konsystencję i bardzo ładny zapach. Opakowanie to plastikowe pudełeczko z dokładnym zamknięciem, czyli typowe dla masek Biovax. Dodatkowo do maski dołączony jest foliowy czepek, który pomaga utrzymać ciepło i chroni przed zabrudzeniami.

Maseczka działa dokładnie tak, jak obiecywał to producent. Rzeczywiście wygładza włosy, sprawia że są mniej napuszone. Myślę więc że posiadaczki włosów trudnych w ułożeniu i rozczesaniu będą z niej zadowolone. Dodatkowo maseczka nabłyszcza włosy, co jest oczywiście jej wielkim plusem. Mam też wrażenie, że po użyciu maski moje włosy są dłużej świeże i czyste. No i na pewno przepięknie pachną <3


Zainspirowana konkursem firmy Biovax na najładniejsze zdjęcie zachęcające do używania kosmetyków z tej serii po raz pierwszy wybrałam się na plenerową "sesję zdjęciową" :D Nigdy dotąd nie robiłam sobie takich zdjęć i nawet nie podejrzewałam że będzie to taka dobra zabawa. Było trochę ciężko, bo nie jestem żadną modelką i nie umiałam się ustawić do zdjęć, ale i tak jestem bardzo zadowolona. Efekty możecie zobaczyć poniżej:



Znacie już ten produkt? Lubicie maski Biovax? Może macie inne ulubione maseczki do włosów? :)

sobota, 12 maja 2018

pielęgnacja przeciwzmarszczkowa z Babo - serum Your Time Keeper

pielęgnacja przeciwzmarszczkowa z Babo - serum Your Time Keeper
Cześć :)

Jak już kiedyś wspominałam, bardzo lubię kosmetyki w formie serum. Ostatnio wypróbowałam ich kilka, ale jedno szczególnie przykuło moją uwagę. Jest nim naturalne serum do twarzy Your Time Keeper firmy Babo. Znacie tą markę? Może słyszeliście o takim produkcie? :)


O marce:

Marka Babo jest naturalną marką kosmetyczną, która nie dobiera pielęgnacji ze względu na wiek, lecz zwraca uwagę na konkretne potrzeby i problemy skóry.
Pierwszą linią kosmetyczną, w skład której wchodzą krem i serum jest linia Your time keeper (uwaga - na ostatnich targach Eko Cuda firma zaprezentowała jeszcze jeden produkt z tej serii  - tonik przeciwzmarszczkowy). Linia ta działa przeciwzmarszczkowo, nawilżająco, wygładzająco. Głównymi składnikami linii są beta-glukan z drożdży oraz betaina z buraka cukrowego. Substancje te działają stymulująco i silnie nawilżająco, dzięki czemu produkty świetnie nadają się dla osób ze skórą dojrzałą, oraz dla tych, którzy chcą spowolnić proces pojawiania się zmarszczek.

Co prawda marka ma w swoim asortymencie dopiero 3 produkty, ale myślę, że i tak warto się jej przyjrzeć. To co najbardziej mi się spodobało to misja firmy. Sama dobierając pielęgnację nie wybieram produktów kierując się jedynie swoim wiekiem, bo to wielki błąd. Każda skóra jest inna i każda wymaga innego podejścia, dlatego nie warto przejmować się tym, że jakiś krem jest "30+" a my mamy dopiero 20 lat... jeśli kosmetyk nam pasuje, to co z tego ;)
Mam dopiero 22 lata, mogłabym więc powiedzieć że coś przeciwzmarszczkowego jest nie dla mnie, ale jak się nad tym głębiej zastanowiłam to dlaczego nie? Jak podkreśla Babo, produkty są przeciwzmarszczkowe, czyli zapobiegają powstawaniu zmarszczek. Myślę więc, że mogą (i nawet powinny!)  ich używać nawet osoby w młodym wieku, zwłaszcza że produkty zawierają bardzo dużo pożytecznych składników. Nawet najlepszy krem nie usunie nam istniejących zmarszczek, więc lepiej zapobiegać :)

Więcej informacji o marce: http://www.babo.com.pl/
Instagram: https://www.instagram.com/babokosmetyki/



Co wchodzi w skład serum Your Time Keeper?

Betaina z buraka cukrowego – silnie nawilża i chroni błony komórkowe,
beta-glukan z drożdży – stymuluje układ odpornościowy skóry, zmniejsza podrażnienia,
pantenol – utrzymuje prawidłowe nawilżenie,
ekstrakt z miłorzębu japońskiego – poprawia jędrność i elastyczność skóry, wzmacnia naczynia krwionośne,
sok z liści aloesu – nawilża, chroni i koi skórę,
kwas hialuronowy – utrzymuje nawilżenie skóry,
ekstrakt ze śluzu ślimaka – nawilża i regeneruje,
aminokwasy – stymulują produkcję kolagenu i elastyny,
alantoina – łagodzi, nawilża, stymuluje odnowę komórek naskórka.

skład: aqua, betaine, glycerin, panthenol, ginkgo biloba leaf extract, aloe barbadensis leaf extract, benzyl alcohol (and) salicylic acid (and) glycerin (and) sorbic acid, hyaluronic acid, triethanolamine, beta-glucan, allantoin, snail secretion filtrate, acrylates/c10-30 alkyl acrylate crosspolymer, sodium pca, sodium lactate, arginine, aspartic acid, pca, glycine, alanine, serine, valine, proline, threonine, isoleucine, histidine, phenylalanine.

Jak widać skład jest bardzo konkretny, nie ma w nim żadnych zbędnych rzeczy. Serum zawiera mnóstwo składników aktywnych, które nie tylko działają przeciwzmarszczkowo ale też nawilżają, łagodzą i regenerują skórę.


Moja opinia o produkcie:

Serum doszło do mnie od producenta błyskawicznie, praktycznie na drugi dzień. Paczka była bardzo porządnie zapakowana - spory kartonik, w środku tona foli bąbelkowej, ulotka i opaska odblaskowa (super gadżet!). Serum ma szklaną fiolkę więc takie pakowanie jest jak najbardziej zasadne.
Opakowanie jest duże, zawiera 50 ml produktu. Ma wygodną pipetę za pomocą której nakładamy kosmetyk, jest to bardzo higieniczne bo nie wsadzamy palców do środka. Buteleczka jest ładna i elegancka.
Serum jest gęste, ma żelową konsystencję. Podoba mi się to że nie jest lejące, nie ma żadnego problemu przy nakładaniu. Na całą twarz i szyję nakładam jedną pipetkę kosmetyku (albo nawet mniej), wszystko rozsmarowuję i wklepuję palcami. Serum wchłania się dosyć szybko, już po chwili nie ma po nim prawie śladu. Stosuję je wieczorem, bo idealnie pasuje do mojej etapowej pielęgnacji. Najpierw oczyszczam twarz, potem tonizuję, nakładam serum, krem i olejek.


Kiedy zaczęłam testować serum Babo liczyłam się z tym, że na efekty będę prawdopodobnie musiała dłużej poczekać, tymczasem od razu zauważyłam że coś się dzieje. Przede wszystkim zauważalny jest efekt nawilżenia - skóra zrobiła się bardziej miękka i gładka. Cera wygląda przez to promiennie, jest pełna blasku. Trudno mi ocenić działanie przeciwzmarszczkowe kosmetyku, bo w zasadzie jak miałabym to zrobić? Jeszcze nie mam zmarszczek ;) Mam nadzieję że za kilka, kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt lat moja skóra podziękuje mi za pielęgnacje i wtedy dopiero będę mogła sprawdzić czy serum zmniejszyło powstawanie zmarszczek. Jak na razie będę je używać, nie tylko przez chęć zapobiegania zmarszczkom ale głównie przez wspaniałe właściwości nawilżające i regeneracyjne.

Serum można obecnie kupić na stronie internetowej Babo oraz w drogerii Ekobieca, jego koszt to 139 zł. Wydaje się że to sporo ale kosmetyk jest bardzo wydajny (po miesiącu codziennego używania widzę minimalny ubytek), ma też świetne działanie i porządny skład. Moim zdaniem jest w 100% wart swojej ceny :)

Stosujecie serum do twarzy? Znacie już tą firmę? Jak Wam się podoba ten produkt? Dajcie znać w komentarzach :) 

Zapraszam na moje konto na IG, jest już nas ponad 1500 osób:https://www.instagram.com/jednafiga_blog/

czwartek, 10 maja 2018

Denko: kwiecień 2018

Denko: kwiecień 2018
Cześć!

Jak Wam minęła majówka? Moja niestety pod znakiem pracy, ale pocieszam się tym że już niedługo wakacje :) Planujecie jakiś ciekawy wyjazd?
Zrobiłam dla Was małe podsumowanie kwietniowego zużycia. Wyszło tego całkiem sporo, chociaż to i tak nie jest rekordowe denko (zobacz: Największe denko jakie widziałaś! ). Najwięcej jest chyba maseczek, ale i kolorówki jest sporo (jak na mnie :D).  Cieszy mnie też to, że wśród produktów nie ma żadnego kompletnego bubla, z większości rzeczy byłam bardzo zadowolona.


1. Żele pod prysznic: Balea Viva Kuba, Balea Born To Be Lazy, Isana Sugar Plum.
Z Balea jestem jak zwykle zadowolona. Viva Kuba pachniał bardzo ładnie, świeżo i wakacyjnie - czułam się jak na wakacjach nad morzem. Born To Be Lazy to zapach słodki, lekko mdły, faktycznie kojarzy mi się z leniwcem. Isana Sugar Plum pojawia się na blogu już po raz kolejny, możecie o nim przeczytać tutaj: TOP 5 kosmetyków: październik . Jest to jeden z moich ulubionych żeli, wielka szkoda że była to edycja limitowana.
2.  Kosmetyki do ciała: żel do golenia Cien i peeling Biolove. Żel kupiłam rok temu w Lidlu, czekał sobie na swoją kolej i w końcu się doczekał. Miał fajny, arbuzowy zapach, przyjemnie się go używało. Nie powodował podrażnień, ułatwiał golenie i z tego co pamiętam był niedrogi. Peeling Biolove był w wersji kokosowej, miał cudowny zapach. Byłam z niego średnio zadowolona - niby odżywiał ciało dzięki zawartości olejków, ale słabo peelingował. W dodatku wiórki kokosowe zapychały mi wannę.


2. Maseczki: Bielenda, Lirene, Nature Republic.
Jak widać kwiecień zleciał mi pod znakiem maseczek z Bielendy, wypróbowałam ich bardzo dużo. O maseczkach z serii Bielenda Crazy Mask możecie przeczytać tutaj: Koreańska pielęgnacja w stylu Bielendy - Bielenda Crazy Mask . Pozostałe maski z Bielendy które wypróbowałam to maseczka peel off Kokos&Aloes, Zielona Herbata i Biały Węgiel. Do tej pory przetestowałam kilka masek peel off ale te były zdecydowanie jednymi z fajniejszych. Nawilżały i odżywiały twarz, a do tego schodziły w jednym kawałku. Nie spodobała mi się wysoka zawartość alkoholu, ale na szczęście w miarę szybko parował i nie podrażnił skóry.
Maseczka Lirene byłam na prawdę oczarowana. Pierwszy raz testowałam maskę tego typu i byłam mile zaskoczona. Jest to maska peel off, ale w formie proszku, musimy ją rozmieszać z wodą. Po aplikacji maska odeszła w jednym (grubym) kawałku i zostawiła pięknie nawilżoną i odżywioną skórę. Pełną recenzję znajdziecie tutaj: Maska Peel Off Lirene
Ciekawą rzeczą była maseczka żelowa z ekstraktem z aloesu firmy Nature Republic. Do tej pory miałam kilka masek żelowych i były takie sobie, jednak ta na szczęście miło się wyróżniła. To była pierwsza tego typu maska która rzeczywiście u mnie zadziałała. Dogłębnie nawilżyła i odświeżyła moją skórę, efekt był od razu widoczny.
Ostatnią zużytą maską była również maska Nature Republic, z ekstraktem z oliwki. Maseczka miała przyjemny zapach i dobre działanie, ale pozostawiła na skórze klejącą się warstwę, co już nie było takie miłe.


3.  Kosmetyki do kąpieli: sól Aveo i płyn Dresdner Essenz. Sól Aveo miałam już po raz kolejny, bardzo lubię produkty do kąpieli tej firmy. Ta była w wersji cytrusowej, miała przyjemny, orzeźwiający zapach i żółty kolor. Płyn Dresdner Essenz wyglądał dość ciekawie,
bo był czarny. Pachniał ładnie, ale trochę słabo, do tego nie pienił się.
 

4. Kolorówka: krem BB Hot Pink Skin79, tusz do rzęs So Couture L'oreal i korektor Catrice Camouflage. O kremie BB możecie przeczytać tutaj: Skin79 Hot Pink BB Cream - polecam zajrzeć, bo krem jest wart uwagi :) Tusz do rzęs jest moim wielkim ulubieńcem, używam go od kilku lat i jak dotąd nie znalazłam nic lepszego. Żeby nie było że nie szukałam - wypróbowałam kilka tuszy (ostatnio był to słynny "żółty" tusz z Lovely i tusz Twist Up z Bourjois)  ale żaden mnie nie zadowolił. L'oreal So Couture precyzyjnie rozdziela, pogrubia i wydłuża rzęsy. Efekt jest bardzo naturalny. Na pewno wrócę do tego tuszu!
Kamuflaż z Catrice towarzyszył mi od dawna, miałam go jeszcze na swojej studniówce... a teraz kończę studia ;) Korektor jest niesamowicie mocny, kryje dosłownie wszystko. Przy tym nie załamuje się w zagięciach powiek ani nie rozmazuje, nie wyciera się, nie ciemnieje... ideał :)

  
5. Pozostałe produkty: woda różana Bielenda, szampon Batiste  neon i próbki. O próbkach nie będę się zbytnio rozpisywać, bo uważam że jedno użycie to za mało żeby wyrobić sobie jakieś konkretne zdanie na temat produktu.
Woda różana miała fajne działanie tonizujące. Stosowałam ją po wieczornym myciu twarzy i rano pod makijaż. Odświeżała skórę i pomagała pozbyć się uczucia ściągnięcia. Na pewno kupię ją ponownie.
Szampon Batiste miał zapach grejpfruta, całkiem przyjemny chociaż nie jakiś super. Szampon miał działanie takie samo jak i inne Batiste - odświeżał fryzurę, dodawał objętości, nadawał włosom delikatny zapach. Polecam go na wakacje, jak wiadomo włosy szybciej się wtedy przetłuszczają, a dzięki suchemu szamponowi nie trzeba ich codziennie myć :)

Znacie któryś z tych produktów? Który Wam się najbardziej podoba? :)

Zapraszam: Jednafiga na Instagramie
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Copyright © 2016 Jednafiga Blog , Blogger