poniedziałek, 25 grudnia 2017

make me bio puder myjący - hit?

Witajcie w ten świąteczny poranek :) 
Jak Wam minęła Wigilia? U mnie było miło i spokojnie, Mikołaj zadbał o porcję nowości kosmetycznych, a z przejedzenia zaraz chyba pęknę :D

Dzisiaj przychodzę do Was z pierwszą recenzją kosmetyku ze sklepu marsylskie.pl. W grudniu doszła do mnie paczka z ich naturalnymi kosmetykami, jednym z nich był właśnie puder myjący Make Me Bio. Puder wzbudził wielkie zainteresowanie, zarówno moje jak i Wasze. Do tej pory nie miałam do czynienia z takim kosmetykiem, dlatego z wielką chęcią go przetestowałam. Jeśli jesteście ciekawi to zapraszam do lektury.

Pierwszą rzeczą która rzuca się w oczy jest opakowanie. Kosmetyk zamknięty jest w niewielkim, szklanym słoiczku. Wygląda to bardzo gustownie, ponadto glinka, która jest bazą pudru, nie reaguje ze szkłem, co jest oczywiście poważną zaletą (a już widziałam glinkę w metalowym pudełeczku...). Opakowanie jest też dla mnie pewną wadą, nie mogę zostawić go na półce w łazience, bo w razie gdyby mój kot je zrzucił to już bym nie miała czego zbierać. Ale to nic, bo na szczęście znalazłam miejsce w zamykanej szafce, właścicielom kotów polecam chowanie takich rzeczy ;)

Kolejną rzeczą która zwróciła moją uwagę jest skład. Jak widać na zdjęciu, w kosmetyku znajdziemy tylko 4 składniki: białą glinkę, owies, ekstrakt z lawendy i róży. Nie znajdziemy tu natomiast typowych substancji myjących, konserwantów, aromatów i barwników. Kaolin, czyli biała glinka, stanowi bazę produktu. Jest to jedna z najłagodniejszych glinek, dlatego znajdziemy ją w wielu kosmetykach, zarówno do pielęgnacji jak i makijażu. Ma właściwości oczyszczające i łagodzące, polecana jest do cery tłustej, mieszanej i suchej. Jest to więc bardzo uniwersalny składnik. Wydaje mi się, że glinka stanowi znaczącą część całego kosmetyku, reszta składników występuje w o wiele mniejszej ilości.
Zgodnie ze swoją nazwą, produkt ma formę pudru. Jest bardzo sypki i delikatny. Można go używać na dwa sposoby, jako maseczkę i jako kosmetyk myjący. Jeśli chcemy użyć go do mycia to wystarczy, że w dłoni rozrobimy go z wodą. Musimy doprowadzić go do konsystencji pasty, nie może być zbyt rzadki bo spłynie nam po dłoniach i nic nie umyje. Pastę nakładamy obficie na twarz i myjemy nią dokładnie, następnie spłukujemy. Maseczkę robi się w niemal identyczny sposób, musimy rozrobić puder z wodą i nałożyć pastę na twarz, możemy też do niej dodać odrobinę ulubionego olejku. Musimy pamiętać o tym, że glinka nie powinna wysychać, trzeba stale ją nawilżać (np. wodą w sprayu albo hydrolatem).



Jaka jest moja opinia?
Na początku używałam pudru tylko do mycia. Pierwsza próba skończyła się kiepsko, bo dodałam za dużo wody, przez co cały kosmetyk spłynął mi po rękach. Potem było już na szczęście lepiej, gęstsza pasta przyklejała się do twarzy i delikatnie ją oczyszczała. Po myciu skóra jest na pewno odświeżona, jest też cudownie miękka i gładka, jak po peelingu. Nie przetłuszcza się tak szybko jak po użyciu tradycyjnego kosmetyku do mycia. Minusem jest to, że pasta nie zmywa makijażu. Może usunąć resztki pudru, ale oczywiście o zmyciu tuszu do rzęs możemy zapomnieć. Ja używam jej jako drugiego kroku w oczyszczaniu, pierwszym jest olejek myjący z Bielendy.
Jako maseczka kosmetyk spisuje się też całkiem nieźle. Po jego użyciu skóra jest delikatna, mam wrażenie że jest rozjaśniona i odżywiona. Cera wygląda zdrowo i promiennie.
Puder jest wydajny, używam go regularnie i jak do tej pory nie widzę wielkiego ubytku. Na początku bałam się że zużyję go raz dwa, ale teraz widzę, że wystarczy mi na długo.
Cały czas nie wiem co powiedzieć na temat ceny produktu. Na stronie marsylskie.pl kosztuje on 28,50 zł, co z jednej strony jest wysoką a z drugiej niską kwotą. Kosmetyk nie ma wielu składników, na pewno można go zrobić samodzielnie, jednak z drugiej strony jest on bardzo wydajny. Gdybym zrobiła sobie sama taki puder pewnie wyszłoby go za dużo jak na moje potrzeby. Dodatkowo firma stosuje składniki najwyższej jakości, które są odpowiednio droższe. Myślę więc, że cena jest do przeżycia, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że kosmetyk wystarczy na 2-3 miesiące używania.
Podsumowując, z pudru jestem zadowolona. Jest to dla mnie zupełna nowość, ale wiem już że dzięki niemu na pewno zaprzyjaźnię się bliżej z białą glinką, która ma wspaniałe właściwości. Nie wykluczam że kupię drugie opakowanie :)

Co sądzicie o tym kosmetyku? Jesteście go ciekawe? Chętnie poznam Waszą opinię :)




W domach ciepło, świątecznie, choinka wiruje światłami, stosy prezentów piętrzą się wokół, świat wypełniony jest życzeniami. Wesołych świąt Bożego Narodzenia!


9 komentarzy:

  1. Wow!! Mega! Wesołych Świąt kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie małe, przyjemne opakowanie :) Ciekawy produkt :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam jeszcze w kosmetyku myjącego w postaci pudru, ale myślę, że prędzej zużyłabym go jako maseczkę bo pewnie nie chciałoby mi się go codziennie rozrabiać ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat to rozrabianie jest najmniej uciążliwe i zajmuje kilka sekund :)

      Usuń
  4. Rzeczywiście, bardzo ciekawy i nietuzinkowy produkt, chętnie bym go sprawdziła, bo po Twojej recenzji widać, że może się dobrze spisywać w codziennej pielęgnacji :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super skład, nie bałabym się go przetestować mimo złych wspomnień z kremem do skóry trądzikowej tej marki :) W zasadzie jak tak analizuję, to jest to bardzo podobny produkt do "Plastelinki Muminka" z Lawendowej Farmy, którą mam. Tylko tam konsystencja jest już jak zbita kula i wody/hydrolatu dodajemy dosłownie ociupinkę. Kurczę, ciekawy jest ten puder, naprawdę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plastelinki Muminka nie znam, muszę się jej przyjrzeć :) sama nazwa brzmi ciekawie :D

      Usuń
  6. nie słyszałam o nim wcześniej :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Copyright © 2016 Jednafiga Blog , Blogger